Wąż – przebiegły.

Bóg powiedział – nie jedzcie z drzewa poznania dobra i zła, bo pomżecie. Macie zetki, tysiące innych drzew i owoców…

Bóg powiedział im że to drzewo poznania dobra i zła – nic nie ukrywał. Dodał do tego także i tą drugą częć – spożycie owocu z tego drzewa wiąże się ze śmiercią…

Szatan – zobrazowany w hitorii biblijnej przez węża powtarza słowo Boga… Tylko zamiast zakazu, prawdziwego owocu działania tego zakazu, przekazuje swój inny owoc. Poddaje w wątpliwosć słowo Boga, konsekwencje jakie przedstawia Bóg.

Najpierw wchodzi w dialog. Bierze Ewę pod włos. Kontestuje. Próbuje zachęcić ją do szereszego dialogowania z nim. Najpierw stawia sprawę na czarnym i białym. Podaje totalne kłamstwo. Czy Bóg wam zabronił jeść owoców z drzew ogrodu. Ewa wygrywa w walce z pokusą… Przynajmniej tak jej się wydaje. Ucina pokusę powtarzając Słowo Boga. Ewa słyszała od Boga – nie jedzcie – ANI NAWET NIE DOTYKAJCIE… Nie grzeszcie ani nie wchodźcie z winterakcję z pokusą… Ewa nie wie, że w tej dyskusji z weżem włąśnie tego drzewa dotyka. Spotkała właśnie konsekwencję sprzewciwienia sie Bogu – uosobione Zło – Diabła.

Gdyby Ewa ucięła tą dyskusję. Odwróciła się na pięcie i poszła. To wygrałaby na prawdę. Ale szatan zaczyna swoją dyskusję. Najpierw w jedną skrajność. Strach przed śmiercią. A teraz wątpliwość. Kłamstwo w czystej postaci: „NA PEWNO nie umżecie!” i słodka obwitnica. Stanicie się jak Bóg. Dostaniecie umiejetności Boga. Poznacie dobro i zło. Będziecie widzieli i rozumieli więcej.

Pokusa zacyna nęcić Ewę. Zaczyna się przygladać grzechowi. Kontempluje go. Widzi, że owoce są dobre do jedzenia. ROZKOSZ dla oczu. Pożądanie oczu. Zdobycie wiedzy. Ale to wiedza, która wprowadza wstyd na świecie, strach przed drugą osobą.

Kontemplowanei pokusy rodzi decyzję o zerwaniu owocu i dokonanie czynu. Czyli upadek. Kosztuje sama. Ale potem podaje mężowi. Czyli wciąga go w to zło.

Nagle pojawia się owoc grzechu. Strach przd drugim człowiekiem. Strach przed zranieniem. Wstyd. Okrywają się. Izolują. Oddalają od siebie. Przestaja być wolni w pełni wobec siebie.

Zaczynają się ukrywać przed Bogiem. Uciekają przed Panem…

(Rdz 3, 1-8)
Wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?” Niewiasta odpowiedziała wężowi: „Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli”. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią, a on zjadł. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski. Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie w porze powiewu wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu.

Ewangelia zaś pokazuje kogoś kto zarówno nei może mówić, jak i nie słyszy. Człowieka zanurzonego w kompletnej ciszy.

Ciekawe, że ludzie mają swój pomysł na uzdrowienie tego człowieka. Dają Jezusowi przepis – połółż na niego ręce. Tym czasem Jezus ma inny sposób. Zabiera człowieka z dala od tłumu – na osobność. Wkłada palce w jego uczy i dotyka śliną jego jęzka. Przedziwna procedura uzdrowienia.

Jezus uzdrawia każdego z nas na swój – sobie tylko znany sposób. Każdego inaczej – bo każdy niesie ze sobą zupenie inną historię życia. Jezus woła do tego człowieka EFFATHA. Mimo, że ten człowiek Go nie słyszy.

Woła do niego OTWÓRZ SIĘ. Nieraz jesteśmy głusi na SŁOWO BOGA. Jestemy niemi w dialogu z Bogiem powtrzajać utarte regułki. To do nas Jezus nieraz powinien wołać Effatha.

Jezus nie szuka rozgłosu. Nie szuka tłumu który będzie go traktował jak celebrytę. Chce by wszytko zostało w ukryciu… Ludzie jednak wiedzą swoje!

(Mk 7, 31-37)
Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I przepełnieni zdumieniem mówili: „Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę”.

Weź Mamo i przyjmij całą wolność moją wolę moją pamięć i rozum. Weź wszystko to co mma i posiadam. Z ręki Boga przez Twoje dłonie wszytko to otrzymałem i Bogu przez Twe ręce pragnę to oddać. Ty Mamo, która znasz wolę Ojca rozorządzaj tym wszytkim. przynieś mi tylko Miłość i Łaskę a one w zupełności mi wystarczą.