Dziś w pierwszym czytaniu można się zanurzyć w ciekawe wydarzenie. Dawid pokonuje Goliata. Nikt w niego nie wierzy. Po pierwsze sam Saul z powątpiewaniem patrzy na swego rudego wojownika a niskim wzroście, który poszedł z procą na wyćwiczonego „komandosa”. Potem gdy Dawid staje naprzeciw Goliata zaczyna się cała seria prześmiewczych komentarzy. Zarówno tych pochodzących od giermka Goliata, jak i samego żołnierza. Oczami wyobraźni można zobaczyć Filistynów, którzy szepczą jeden drugiemu do ucha prześmiewcze komentarze dotyczące samego Dawida, jak i Izraela, który wystawił takeigo wojownika przeciw Goliatowi.
Urezkajace jest zawierzenie Dawida wobec Boga. Dawid zdaje się być metodyczny i spokojny. Nie wybrał jednego kamienia z rzeki, ale wybrał pięć. Zna swoje umiejetności i nie przecenia ich. Pokonywał niedźwiedzie i wilki – jest realistą – wie, że przeciwnik może uskoczyć w bok, że ułamki sekund w obsłudze procy mogą skierować kamień w niewłaściwą stronę. Zawierza sibie i całą sytuację Bogu. Przygotowuje się na tyle na ile potrafi. Bierze ze sobą laskę pasterską i idzie.
W jego słowach słychać pewność Boga. Namaszczenie przez Samuela otworzyło Dawida na szczególne łaski od Boga. Dawid jest świadom bożego towarzyszenia i pomocy.
(1 Sm 17, 32-33. 37. 40-51)
Dawid rzekł do Saula: „Niech niczyje serce się nie trapi! Twój sługa pójdzie stoczyć walkę z tym Filistynem”. Saul odpowiedział Dawidowi: „To niemożliwe, byś stawił czoło temu Filistynowi i walczył z nim. Ty jesteś jeszcze chłopcem, a on wojownikiem od młodości”. Powiedział Dawid: „Pan, który wyrwał mnie z łap lwów i niedźwiedzi, wybawi mnie również z ręki tego Filistyna”. Rzekł więc Saul do Dawida: „Idź, niech Pan będzie z tobą!” Wziął w rękę swój kij, wybrał sobie pięć gładkich kamieni ze strumienia, włożył je do torby pasterskiej, którą miał, i do kieszeni, a z procą w ręce skierował się ku Filistynowi. Filistyn przybliżał się coraz bardziej do Dawida, a giermek jego szedł przed nim. Gdy Filistyn popatrzył i przyjrzał się Dawidowi, wzgardził nim dlatego, że był młodzieńcem, i to rudym, o pięknej powierzchowności. I rzekł Filistyn do Dawida: „Czyż jestem psem, że przychodzisz do mnie z kijem?” Złorzeczył Filistyn Dawidowi, przyzywając na pomoc swoich bogów. Filistyn zawołał do Dawida: „Przybliż się tylko do mnie, a ciało twoje oddam ptakom podniebnym i dzikim zwierzętom”. Dawid odrzekł Filistynowi: „Ty idziesz na mnie z mieczem, dzidą i zakrzywionym nożem, ja zaś idę na ciebie w imię Pana Zastępów, Boga wojsk izraelskich, którym urągałeś. Dziś właśnie wyda cię Pan w moje ręce, pokonam cię i utnę ci głowę. Dziś oddam trupy wojsk filistyńskich na żer ptactwu podniebnemu i dzikim zwierzętom: niech się przekona cały świat, że Bóg jest w Izraelu. Niech wiedzą wszyscy zebrani, że nie mieczem ani dzidą Pan ocala. Ponieważ jest to wojna Pana, On więc wyda was w nasze ręce”. I oto, gdy wstał Filistyn, szedł, zbliżając się coraz bardziej ku Dawidowi, Dawid również pobiegł szybko na pole walki naprzeciw Filistynowi. Potem sięgnął Dawid do torby pasterskiej i wyjąwszy z niej kamień, wyrzucił go z procy, trafiając Filistyna w czoło, tak że kamień utkwił w czole, i Filistyn upadł twarzą na ziemię. Tak to Dawid odniósł zwycięstwo nad Filistynem procą i kamieniem; trafił Filistyna i zabił go, nie mając w ręku miecza. Dawid podbiegł i stanął nad Filistynem, chwycił jego miecz i dobywszy z pochwy, dobił go; odrąbał mu głowę. Gdy spostrzegli Filistyni, że ich wojownik zginął, rzucili się do ucieczki.
Wygrywa i pokonuje Goliata.
W Ewangelii idziemy z Jezusem w uroczysty dzień do Synagogi. Dziś poszlibyśmy w dzień swiąteczny do kościoła. Zazwyczaj idzie się tam, by Boga wychwalać, lepiej poznawać, budować z Nim więź. W tym celu do swiatyni idzie Jezus, idą uczestnicy nabożeństwa, idzie człowiek z uschniętą ręką.
Jest jednak grupka która pryszła tam z innych pobódek. Absurdalnych. Uczeni w Piśmie – ludzie którzy niemal na pamieć znają Biblię. Przychodzą do synagogi, bo wiedzą, że jest tam człowiek niepełnosprawny, którego Jezus może uzdrowić. Zakładają że Jezus go uzdrowi!!! Ale zamiast zbadać w Biblii, zamiast zadać sobie pytanie – jak to jest możliwe, że Jezus uzdrawia – oni przychodzą by go śledzić i oskarżyć, że dokonuje tego w dzień świąteczny! Zatwardziałość serca, która trzyma umysł na uwięzi. Która nie pozwala trzeźwo spojrzeć na rzeczywistość. To sa ludzie którzy dostali niezwykłe dary od Boga. Mądrość, inteligencję, wiedzę, umiejetnosć czytania, logicznego myślenia. Przekreślają to w imię podstępu. Ukierunkowują te dary w stronę zła.
Jezus próbuje przemienić ich serca. Zadaje pytanei WPROST! Już chyba jaśniej nei dało się pobudzić tych ludzi do myślenia. Oni jednak od razu po uzdrowieniu idą naradzać się – jak zabić Jezusa (Boga-Człowieka). Jak zabić Tego, który w zasadzie definiuje ich zawód ich sens istnien.
W świątyni człowiek jest powołany do otwarcia swego serca na Boga. Do zawierzenia się Jemu przez ręce Maryi. Tylko tak może uchronić swe serce od groźby zatwardziałości. Oddać się troskliwej Mamie i trwać w tym zawierzeniu.
Prócz praktyki wewnętrznej tego nabożeństwa, o jakiej mówiliśmy, są jeszcze praktyki zewnętrzne, których nie należy pomijać, ani zaniedbywać.
Pierwszą praktyką zewnętrzną jest ofiarowanie siebie w jakiś uroczysty dzień Jezusowi Chrystusowi przez ręce Maryi, której stajemy się niewolnikami; przyjęcie w tej intencji Komunii św. oraz spędzenie tego dnia na modlitwie. Ów akt poświęcenia się będziemy odnawiać przynajmniej raz do roku, najlepiej tego samego dnia. („Tajemnica Maryi” pkt 60-61)
Weź Mamo i przyjmij całą wolność moją, wolę moją, pamieć i rozum. Weź wszystko to co mam i posiadam. Z ręki Boga, przez Twe dłonie wszystko to otrzymałem. Bogu, przez Twe ręce chcę to oddać. Ty Mamo, która znasz wolę Ojca rozporządzaj tym wszystkim. Przynieś mi tylko Miłość i Łaskę a one w zupełności mi wystarczą.