Tagi

, , , , , , , , , ,

TYDZIEŃ 1

Człowiek wobec Miłości pokornieje. Choćby nie wiadomo jak silny, gdy stanie wobec miłości do drugiej osoby, musi uznać jej wolność wyborów. Prawdziwa miłość daje drugiej osobie wolność odpowiedzi – prawo do odpowiedzenia na miłość „tak” lub „nie”. Nic się wówczas nie liczy. To jak oświadczyny. Staje się wobec drugiej osoby z pytaniem życia i pokornie czeka na odpowiedź.

Jeśli ta odpowiedź brzmi „NIE” wówczas wszystko traci swój blask i kolor. Świat wokół traci sens. Pozostaje ruina wnętrza. Pytanie, pragnienia, miłość, uczucia – wszystko miało sens tylko w darze dla tej jednej osoby, w tym, by ta osoba przyjęła mój dar. Skoro dla tej osoby nie jestem żadną wartością, to w zasadzie nie istnieję. Bo ta ukochana osoba nadaje mojemu życiu sens istnienia. Samoocena spada totalnie na dno. W oczach jedynej osoby która dla mnie się liczy, ja jestem niczym – zostałem odrzucony. Moja osoba została odrzucona i pogardzona.

Tak wygląda przedsionek piekła. Tak wygląda dusza po grzechu. Tak człowiek rani samą Miłość swoim grzechem. Boga, który każdego człowieka osobiście kocha oblubieńczą i szaloną Miłością! Bóg sam wystawia się na zranienie, bo nie potrafi nie kochać i nie potrafi pozbawić człowieka wolności – bo tak bardzo kocha. Bóg mówi do każdego człowieka jak Oblubieniec do oblubienicy: „Tyś mój – jedyny i niepowtarzalny dla mnie!”

On wystawia się na zranienie i możliwość oplucia przez człowieka.

To niezwykłe, że Bóg – sama Wiekuista, Nieskończona Miłość wyznaje mi swoją MIŁOŚĆ! Tym, który odrzuca tą Miłość poprzez grzech jestem ja, słaby, maleńki człowiek. Człowiek który jest utkany przez tą Miłość, który jest zbudowany z czułością przez tą Miłość, który istnieje dzięki tej Miłości. Człowiek który jest nad miarę obsypany darami pochodzącymi od tej właśnie Miłości. Człowiek obdarowany duchowością, cząstka boskiej natury po to, bym mógł być partnerem w dialogu miłości. Ja człowiek uderzam w najczulszy punkt Boga – w jego serce -w Jego Miłość do mnie.

To jest RANA BOGA. Rana zadana grzechem. Miłość zraniona i odrzucona, opluta w momencie wyznania. Bóg, jak na ślubnym kobiercu, ciągle na nowo wyznaje mi tą Miłość. A ja wobec świata wokół pluję Mu w twarz. To jest tajemnica grzechu.

Dlatego to ja przykładałem rękę do krzyżowania Pana. Tajemnica grzechu najpełniej objawia się w Krzyżu. Trzeba się patrzeć na krzyż i pytać – „dlaczego Miłość nie jest kochana?” Te rany na dłoniach Pana. Moje imię wyryte gwoździami na dłoniach Pana już pozostało na zawsze. On pokazuje je uczniom – nawet po Zmartwychwstaniu – te rany pozostały, Rany – chwalebne – ale jednak rany.

Ray Boga mówią ogromnie mocno o Jego Miłości. Jezus zaprasza w głębiny. Popatrz co zrobiłeś. Włóż rękę do mego boku. Włóż palec w moje rany.

„Mnie opuścili – fontannę wody żywej,
a wykopali sobie cysterny, które nie mogą zatrzymać wody.”

Głupstwa powybierali – a mnie opuścili. Bóg nie jest godny drobiazgów, rzeczy, przedmiotów, nałogów, przywiązań, które wybieram zamiast Niego. Tej odrobiny grzechowej przyjemności, którą zastępuję Jego morze Miłości, pokoju i wiecznej radości. Grzech to miłość do siebie i dla siebie – miłość egoistyczna. Miłość aż do pogardy Boga.

W centrum Biblii stoi krzyż! – Miłość poraniona, opluta, zbita, zdradzona. Mistycy weszli w ten krzyż, zanurzyli się w tych ranach i wielu wołało do ludzi wokół: „MIŁOŚĆ NIE JEST KOCHANA” Miłość nie jest kochana przeze mnie.

A wszystko czego potrzeba to odrobiny wiary i pokory wobec Boga. Uznania go za swego Pana:

Gdy Jezus dokończył wszystkich swoich mów do ludu, który się przysłuchiwał, wszedł do Kafarnaum. Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę. Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: „Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył – mówili – kocha bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę”. Jezus przeto wybrał się z nimi. A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół z prośbą: „Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: „Idź”, a idzie; drugiemu: „Chodź”, a przychodzi; a mojemu słudze: „Zrób to”, a robi”. Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się i zwracając się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: „Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu”. A gdy wysłani wrócili do domu, zastali sługę zdrowego. (Łk 7,1-10)

Przyjdź Duchu Święty z laską wiary i pokory. Uniżenia przed Panem. Uświadamiania sobie Jego przeogromnej miłości i tego jak ogromne rany mogę Mu zadać moimi grzechami. Pomóż mi zrozumieć jak mogę odpowiedzieć na wołanie Miłości.