Dziś Jezus wstępuje do Nieba. Daje polecenie by głosić Ewangelię i chrzcić. Jak jednak głosić Ewangelię w sposób czysty. Z zaczhowanie Wysokiej Rady wiemy, że jest anty-głoszenie. A raczej any-kerygmat głoszony po dziś dzień. Nauka bywa wykrzywiana i zniekształcona.
Jezus obiecuje dziś Ducha Świętego Kościołowi który właśnie się ukonstytuował. Jezus odszedł do Ojca i zaczęły się czasy Kościoła. Jezus przez całe swe życie mówił „TAK OJCZE!” I tym samym dawał przykład właściwego głoszenia Ewangelii – Słowa Ojca. Przekazywał wiernie to, co Mu Ojciec polecił. Głosił Bożą Miłość i Miłosierdzie. Wielu Mu się sprzeciwiało. Ale nigdy nie naginał prawdy, nie prezninaczał by się komuś przypodobać. Spotkał wiele przeciwności. Przeprowadził wiele sporów jednak zawsze był wietrny czystej Nauce Ojca. Teraz wraca do Ojca, zabiera ze sobą naszą ludzką naturę na tron niebieski i poleca nam głosić!
Jesus daje polecenie, a my mamy w sercu i umyśle wciąż żywe wydarzenia Wielkiego Czwartku i Wilekiego Piątku. Gdy On był gotów oddać życie za prawdę o Ojcu i Jego Miłości. Poszedł do Oblubeinicy – narodu – do jej najważniejszych przedstawicieli. Wyznał Miłość. A Oblubienica zabiła Go przybijając do krzyża.
Słowo można zniekształcić na wiele sposobów. Szatan będzie używał najbardziej przebiegłych sztuczek, żeby podejść człowieka. Przez wieki sztan próbuje oddzielić dorgę głoszenia słowa od świadectwa życia. Są tacy, kórzy próbują głsoić Słowo ale nie potwierdzają go swoim życiem. Są i tacy którzy wskazują na swe życie jako na wzór ale nie odnosza go do Słowa. Można zatem zniekształcić polecenie Jezusa głosząc orędzie o zmartwychwstaniu bez świadectwa życia głosiciela, lub dawać świadectwo życia lekceważąć orędzie o zmartwychwstaniu.
W jednej wersji człowiek chce jak naukowiec przekazać Słowo, samą misję, Nieskończoną naukę pełną frazesów i wielkich słów. Staje się urzędnikiem który pracuje dla Boga od 10:00-15:00 a potem ma wolne i zajmuje się swoim życiem po swojemu. Tacy ludzie biorą Księgę Ewangelii, eksponują ją ale sami się za nia chowają i usprawiedliwiają.
Można też tylko się spalać. Tylko dawać świadectwo. Taka droga na początku wydaje się właściwa. Ja pokazuję jak żyć. Ja potrafię pokonać pokusy. Ja, ja, ja, …. W końcu tacy ludzie wpadaja w pułapkę patrzenia na siebie samego jak na Mesjaza. Zaczynaja z czasem głosić samych siebie. Nie naświetlajac życia głębią Słowa tracą odniesienie do czystego źródła. Tacy ludzie stają przed Księgą Ewangelii i wskazuja na samych siebie jako na źródło z którego ludzie mają czerpać.
We właściwym głoszeniu Ewangelii potrzeba zarówno czystego źródła Słowa i orędzia Zmartwychwstania, jak i świadectwa życia, które potwierdza to, co się głosi. Być Sługą i Świadectwem Słowa. Ewangelię trzeba wznieść w dłoniach ponad swą głowę. By ludzie widzieli zarówno Słowo jak i świadectwo mojego życia. Wsakzywać rękami nie na siebie ale na Słowo jako na źródło mojego postępowania. Tak by ludzie patrząc na świadectwo mojego życia widzieli drogowskaz do Słowa Bożego.
Zagłebiajac sie w Słowo Boga, w głębię świadectwa, kontemplujac Jezusa staję się powoli nauocznym świadkiem tantych wydarzeń. Jezus daje mi doświadczenie Siebie. Doswiadczenie Zmartwychwstania. Powoli coraz głębiej doświadczam Boga w Kościele – w Liturgii, Sakramentach, Wspólnocie. Tu jest przebity bok i ręce w które mogę wkładać soją dłoń jak niewierny Tomasz. Taki człowiek zaczyna głosić to czego doświadczył a nie siebie samego. A Liturgia cały czas wskazuje na Słowo i wypływa ze Słowa – orędzia Kerygmatu.
Doswiadczenie naoczne Zmartwychwstania rodzi się w kontemplacji – na kolanach. W głębinach serca człowieka.