Święty Ignacy w swiczeniach uchownych nawołuje do otwartości, do słuchania, do wchodzenia w relację z drugim człowiekiem. Dzisiejsze czytania pokazują, jak łatwo jest człowiekowi z postawy otwartości i posukiwania odpowiedzi wejśc w rolę tego, który juz wszystkie odpowiedzi ma. Wejść w sposó życia w którym człowiekowi wydaje się że ma najlepszy projekt na swoje życie i trzeba go tylko zrealizować. Nawet jeśli alwiruje się na granicy dobra i zła. Nawet jeśli raz ze łzami w oczach błaga się o litość, by nie ponieśc kary za milionowy dług, a za kilka minut dusi się drugiego człowieka, by oddał mikroskopijny dług.
By wejśc w kondycję człowieka trzeba postawić cel, który nakreślił św. Ignacy na początku ćwiczeń:
Żeby zarówno ten, kto udziela ćwiczeń, jak ten, kto je odprawia, mogli sobie wzajemniepomóc i osiągnąć korzyści, trzeba założyć, że każdy dobry chrześcijanin powinien chętniej ocalićzdanie bliźniego niż je potępić. A jeżeli nie może go uratować, to pyta, jak on je rozumie, a jeżelirozumie źle, poprawia go z miłością. Jeżeli to nie wystarczy, poszukuje wszelkich środkówstosownych, żeby tamten dobrze je zrozumiał i ocalił samego siebie. (ĆD 22)
Człowiek w relację z Bogiem i drugim wchodzi ciągle z jakimś projektem swojego życia i swoich zysków, które maja wynikać z tej relacji. Tak nas dziś uczy świat. Co ja na tym zyskam. Inny problem jest taki, że szuka się doświadczeń innych. Świat przejawia potężny głód dobrych dowiadczeń i swiadect. Tylko, że szuka u nie tych „proroków” u których powinien. Blogi, Vlogi, Twity, facebook. Blogerzy są większymi eskpertami w dziedzinie, niż naukowcy, którzy poświęcili lata na badania. Do programów telewizyjnych, rozmów, zaprasza sie ludzi, którzy uważają siebie za ekspertów, a ledwie liznęli teamtu. Mało kto w ciszy serca pyta Wszechwiedzącego, jak On to widzi. Jak on widzi mój problem, z którym się zmagam. Mało kto podejmuje wysiłek poszukiwania! Łatwe rozwiązania, wpisanie zdania w wyszukiwarkę i wiara w to, że wyskoczyło coś co mi pomoże…
Z czasem człowiek szarpany różnymi prądami staje się cyniczny, sceptyczny nawet wobec prawdziwych eskpertów, zaczyna być złośliwy, śliski w postepowaniu – przewrotny. Powoli stacza się w otchłan rozpaczy. Nawet gdy wydaje mu się, że jest królem życia. To w zaciszu domu ociera łzy rozpaczy z policzków.
To co na zewnątrz, to co widoczne dla świata jest super, pełne emocji, pełne wielkich obietnic, łęz skruchy. A potem w zaułku wbija się nóż drugiemu. Nóż hejtu, złośliwości, obmów… Czy mam przebaczyć aż siedem razy. Nie! Aż siedemdziesiat siedem – ZAWSZE…
(Mt 18, 21-35)
Piotr podszedł do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?” Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby dług w ten sposób odzyskać. Wtedy sługa padł mu do stóp i prosił go: „Panie, okaż mi cierpliwość, a wszystko ci oddam”. Pan ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś winien!” Jego współsługa padł przed nim i prosił go: „Okaż mi cierpliwość, a oddam tobie”. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego, widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego, wezwawszy go, rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” I uniósłszy się gniewem, pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda całego długu. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.
Człowiek jak to mówił ks. Pawlukiewicz – lubi „brnąć w niejasnosci, by wywołać poczucie głębi”. Swojej głębi. A Bóg woła ku prostocie. Wychwala Boga nieba i ziemi, ze tajemnice Króletwa objawił ludziom PROSTEGO SERCA! Człowiek zaczyna wchodzić w pojęcie REALIZMU, który jest wykrzywionym. Bo rpawdziwy realizm to stawanie w PRAWDZIE. Realizm życia jest tam, gdzie człowiek stoi w prawdzie. Gdzie spędził godziny w ciszy sam na sam ze Żródłem Całej Prawdy. MAterializm – sztuczny realizm – że bez pieniędzy nic się nie da, że wszystko ma swoja cenę, prowadzi koniec końców ku ROZPACZY i ROZDARCIU! Prawdziwy, Boży, realizm to stawanie w prawdzie, usuwanie dysonansów, rozdarć, harmonizowanie i droga do SZCZĘŚCIA. Poczucia, że we mnie nie ma sprzecznosci, przewrotności!
Jak mówi Biblia, wszystko rodzi sie z serca. Czyny. Nie można udawać dobrego od 10:00 do 11:15 jak mnie widzą inni, a potem 11:30..12:00 okładać pięściami, czy wyzwiskami swojej rodziny, w zaciszu domu. Taki dysonans rzuca serca i wnętrze raz w ogień, raz w wodę. Człowiek na zewnątrz piękny i pachnacy, ale serce jest potrzaskane, posiniaczone, z zadrami i ranami.
Duchowość chrześcijańska proponuje odwrtona drogę. Ku głębi. Ku sercu. To ono ma być zdrowe, spokojne, radosne, ciche. A jak tak się stanie to i ciało będzie emanować spokojną radością. To oczy będą przyciągały spojrzenia i powodowały, że rozmówca będzie sobie zadawał pytania – skąd w nim taki spokój? Skąd on to ma? Tak się głosi Ewangelię! Zaczynajac od własnego serca. Przebazcają Siedemdziesiat siedem razy.
Bóg nieraz tchnieniem swych warg rozwala nam lód pod nogami. Nawet jeśli wydaje nam się że to półmetrowa warstwa stabilnego gruntu. I wpadamy w lodowatą wodę. Walczymy o życie. Poznajemy siebie. Poznajemy nasze jasne i mroczne strony. Bóg robi to, bo wie, że czas naszego zycia na ziemi jest ograniczony. Czas naszego opamiętania jest bardzo którki. Niedługo przyjdzie nam stanąć przed decyzją – niebo. czy piekło. Czym jest 100 lat życia wobec wieczności! Człowiek walczy, buntuje się, ale z czasem odkrywa, że to było dobre i potrzebne doswiadczenie. Tak jak Piotr – rybak z doświadczeniem – po nieudanym połowie, zarzuca sieć w jezioro. Nie o tej porze co trezba, skłoniony do tego przez Jezusa – cieślę, który może nigdy nie złowił jednej ryby. Ale jednak – zarzucił ze wzgledu na to kim wewnętrznie jest Jezus. Ze względu na to co płynęło z serca Jezusa.
Bóg sprawi, że zapąłcę cenę życia, ale za coś bezcennego – za spotkanie i zycie wieczne z Nim. Zapłącę cenę wyrzeczeń, walki z sobą. Poświęcenia życia na poszukiwanie Jego Oblicza. Mógłbym przecież żyć jak świat. Ale ja poświęcam swoje życie. Płącę cenę życia – wchodząc na drogę chrześcijańskiej pracy nas sobą.
Bóg wiele razy łamał serca i uzdrawiał serca właśnie na pustyni – na pustkowiach. Na pograniczu życia i śmierci. Przejscie przez pustynie jest warunkiem dojscia do Ziemi oBiecanej. I my dziś trwamy na pustyni Wielkiego Postu. Pracujać nad swoim sercem.
Jest coś z pracy wewnętrznej pokornego serca, gdy przeczyta się pierwsze czytanie. GDy poptrzy się na nie w kontekście mojego modlącego się serca. Czy mam już w sobie taką pokorę totalnego zdania się na Boga i Jego łaskę:
(Dn 3, 25. 34-43)
Powstawszy, Azariasz tak się modlił, a otwarłszy usta, mówił pośród ognia: „Nie opuszczaj nas na zawsze – przez wzgląd na święte Twe imię nie zrywaj Twego przymierza. Nie odwracaj od nas swego miłosierdzia, przez wzgląd na Twego przyjaciela, Abrahama, sługę Twego, Izaaka, i Twego świętego – Izraela. Im to przyrzekłeś rozmnożyć potomstwo jak gwiazdy na niebie i jak piasek nad brzegiem morza. Panie, oto jesteśmy najmniejsi spośród wszystkich narodów. Oto jesteśmy dziś poniżeni na całej ziemi z powodu naszych grzechów. Nie ma obecnie władcy, proroka ani wodza, ani całopalenia, ani ofiar, ani darów pokarmowych, ani kadzielnych. Nie ma gdzie ofiarować Tobie pierwocin i doznać Twego miłosierdzia. Niech jednak dusza strapiona i duch uniżony znajdą u Ciebie upodobanie. Jak całopalenia z baranów i cielców, i z tysięcy tłustych owiec, tak niechaj dziś będzie nasza ofiara przed Tobą i niech Ci się podoba! Ponieważ ci, co pokładają ufność w Tobie, nie mogą doznać wstydu. Teraz zaś idziemy za Tobą z całego serca, odczuwamy lęk przed Tobą i szukamy Twego oblicza. Nie zawstydzaj nas, lecz postępuj z nami według swej łagodności i według wielkiego swego miłosierdzia. Wybaw nas przez swe cuda i uczyń swe imię sławnym, Panie!”
Trezba wejść całemu w to spotkanie z Panem. Przeżyć je w ciszy i samotnosci spotkania. Jeden an jedne – ja i Pan. Efektem tego spotkania przeżytego głęboko bedzie to, że wyjdę odmieniony – inny.
Tą która może prawdziwie ukształtować serce jest Matka. Jej trzeba się powierzać – to najlepsza droga ku przemianie, uzdrowieniu uspokojenuiu emocji, ku świętości.
Weź Mamo i przyjmij całą wolność moją, wolę moją, pamięć i rozum. Weź wszystko to co mam i posiadam. Z ręki Boga, przez Twoje dłonie, o Wszechpośredniczko, wszystko to otrzymałem. Bogu przez Twe ręce pragne to oddać. Ty Mamo tym wszytkim rozporządzaj, bo ty znasz wolę Boga wobec mnie. Pragnę być twoim niewolnikiem – zarządzaj każdym aspektem mojego życia. Każdym be wyjątku. Przynieś mi tylko Miłość i Łaskę a one w zupełności mi wystarczą.