Uwaga wstępna jaką Ignacy podaje na początku ćwiczeń brzmi:

Żeby zarówno ten, kto udziela ćwiczeń, jak ten, kto je odprawia, mogli sobie wzajemnie pomóc i osiągnąć korzyści, trzeba założyć, że każdy dobry chrześcijanin powinien chętniej ocalić zdanie bliźniego niż je potępić. A jeżeli nie może go uratować, to pyta, jak on je rozumie, a jeżeli rozumie źle, poprawia go z miłością. Jeżeli to nie wystarczy, poszukuje wszelkich środków stosownych, żeby tamten dobrze je zrozumiał i ocalił samego siebie. (ĆD 22)

Ciakwe jest to stwierdzenie Ignacego w kontekście dzisiejszych czytań. Bóg mówi do człowieka poprzez proste znaki. Nie szuka skomplikowanych, wydumanych dróg. Ewangeli mówi wręcz, że błogosławieni są ludzie prostego serca, bo to im objawiona jest całą głebia. Nie uczonym.

„Żywy Bóg, pragnie mówić do żywego człowieka”. Bo Bóg pragnie Spo-Tkania. Wspólnego tkania tych nitek łączących człowieka z Bogiem. A to tkanie opiera się  bardziej na słuchaniu niż mówieniu, bardziej na posłuszeństwie niż poszukiwaniu własnych rozwiązań, bardziej na doświadczeniu wydarzenia niż tylko opowiadaniu o nim.

W kontekście tych słów niesamowite jest pierwsze czytanie. Są ci którzy słuchają i mitywują do działania, jak niewolnica, czy żona Naamana, albo prorok który przez posłańca posyła wiadomość. Sa i ci, którzy chcą mówić i widza tylko Siebie, jak poczatkowo Naaman, czy król izraelski oburzony prośbą o uzdrowienia.

(2 Krl 5, 1-15a)
Naaman, wódz wojska króla Aramu, miał wielkie znaczenie u swego pana i doznawał względów, ponieważ przez niego Pan spowodował ocalenie Aramejczyków. Lecz ten człowiek – dzielny wojownik – był trędowaty. Aramejczycy podczas napadu łupieskiego uprowadzili z ziemi Izraela młodą dziewczynę, którą przeznaczono do usług żonie Naamana. Ona rzekła do swojej pani: „O, gdyby pan mój udał się do proroka, który jest w Samarii! Ten by go wówczas uwolnił od trądu”. Naaman więc poszedł oznajmić to swojemu panu, powtarzając słowa dziewczyny, która pochodziła z kraju Izraela. A król Aramu odpowiedział: „Ruszaj w drogę! A ja poślę list do króla izraelskiego”. Wyruszył więc, zabierając z sobą dziesięć talentów srebra, sześć tysięcy syklów złota i dziesięć ubrań na zmianę. I przedłożył królowi izraelskiemu list następującej treści: „Z chwilą gdy dojdzie do ciebie ten list, wiedz, iż posyłam do ciebie Naamana, sługę mego, abyś go uwolnił od trądu”. Kiedy przeczytano list królowi izraelskiemu, rozdarł swoje szaty i powiedział: „Czy ja jestem Bogiem, żebym mógł uśmiercać i ożywiać? Bo ten poleca mi uwolnić człowieka od trądu! Tylko dobrze zastanówcie się i rozważcie, czy on nie szuka zaczepki ze mną?” Lecz kiedy Elizeusz, mąż Boży, dowiedział się, iż król izraelski rozdarł swoje szaty, polecił powiedzieć królowi: „Czemu rozdarłeś szaty? Niech on przyjdzie do mnie, a dowie się, że jest prorok w Izraelu”. Więc Naaman przyjechał swymi końmi i swoim powozem, i stanął przed drzwiami domu Elizeusza. Elizeusz zaś kazał mu przez posłańca powiedzieć: „Idź, obmyj się siedem razy w Jordanie, a ciało twoje będzie takie jak poprzednio i staniesz się czysty!” Rozgniewał się Naaman i odszedł ze słowami: „Przecież myślałem sobie: Na pewno wyjdzie, stanie, następnie wezwie imienia Pana, Boga swego, poruszy ręką nad miejscem chorym i odejmie trąd. Czyż Abana i Parpar, rzeki Damaszku, nie są lepsze od wszystkich wód Izraela? Czyż nie mogłem się w nich wykąpać i być oczyszczonym?” Pełen gniewu zawrócił, by odejść. Lecz słudzy jego przybliżyli się i przemówili do niego tymi słowami: „Mój ojcze, gdyby prorok kazał ci spełnić coś trudnego, czy byś nie wykonał? O ileż więc bardziej, jeśli ci powiedział: Obmyj się, a będziesz czysty”. Odszedł więc Naaman i zanurzył się siedem razy w Jordanie, według słowa męża Bożego, a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego chłopca i został oczyszczony. Wtedy wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc: „Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem!”

Do tego właśnie wzywa Igancy, do postawy serca. Uprzedzajacej życzliwosci. Król izraelski mógł się wkurzyć i wyruszyć z wojskiem na Naamana. Naaman mógł się wkurzyć i pojechać, wzgardzając słowami Elizeusz. Po powrocie upokorzony pewnie zabiłby dziewczynę, która mu podpowiedziała ten pomysł.

A jednak znaleźli na tyle siływ sobie, by posłuchać. Mimo swoich wizji, planów i oporów dali się przekonać.

Ignacy chce byśmy poszli jeszcze dalej i byli cały czas otwarci. Otwarci na słuchanie drugiego do końca. Życzliwości a nie obrażania się! Zrozumienia tego, jak drugi coś pojmuje, usłyszał, przyjał. Król izraela po rpzeczytaniu lisu mógł zaprosić Naamana i pogadac o co wogóle chodzi i skąd taki pomysł. Naaman mógł przecież spełnić polecenie Elizeusz – co za problem – 7 razy wejsć do rzeki…

Apogemum postawy nieżyczliwej i zamkniętej na wysłuchanie jest w Ewangelii. Jezus mówi prawdę. Ale zamaist wejsc w Nim w polemikę ludzie się zrywaja i są gotowi Go zabić! Ale przecież JEzus odniósł się do konkretnych wydarzeń z Biblii i dodał tylko swój komentarz o braku życzliwości i słuchania proroków.

(Łk 4, 24-30)
Kiedy Jezus przyszedł do Nazaretu, przemówił do ludu w synagodze: „Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman”. Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwawszy się z miejsc, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry, na której zbudowane było ich miasto, aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił się.

Są też fragmenty gdze to słuchanie wygrało, jak w romzowie z Nikodemem w nocy, jak w rozmowie z Samarytanką przy studni, czy z urzędnikiem z kafarnaum. Gdy się wejdzie w dialog z Jezusem, zamiast Go wywalać z życia, prowadząc na zbocze góry. Gdy przełknie się gorycz swoich porażek, które On odkrywa, to powoli zaczyna nas stawiać w prawdzie. Proces nie jest łątwy, przyjemny, ale raczej bolesny i trudny. Ale jest to proces leczenia. PRawdziwe leczenie nie jest przyjeme. Zwłaszcza operacja na ludzkim sercu, którą przeprowadza Jezus. Wycina martwicę i przeszczepi w to miejsce zdrowe tkanki. Które przez ćwiczenia duchowe powoli się zrastaja i przeszczep się przyjmuje. Albo szybko są odrzucane przez organizm człowieka i martwica serca sie poszerza.

Maryjo kontemplujaca Słowo, zamyślona, rozważająca, otwarta na Boże posłanie, wypęłniajaca Słowo do końca. Matko, która nigdy nie popełniłaś grzechu – poprowadź.

Weź Mamo i przyjmij całą wolność moją, wolę moją, pamięć i rozum. Weź wszystko to co mam i posiadam. Z ręki Boga to wszytko pochodzi i Bogu przez Twe dłonie pragnę to powierzyć. Ty Mamo, która znasz wolę Ojca, jesteś całą zasłuchana w Jego Słowa, rozporządzaj moim życiem. Pragnę być Twoim niewolnikiem. Weź wszystko i przynieś tylko Miłość i Łaskę a one w zupełności mi wystarczą.