Człowiek powinien być skory do SŁUCHANIA bardziej niż do mówienia. Przez słuchanie poznaje się drugą osobą. Wsłuchując się w to jak postrzega świat, o czym myśli, w opinie, w doświadczenia, wmocje. Mówiąc i przemawiając do kogoś, nie poznaje się jego wnętrza. Tak samo jest ze Słowem Boga. Tylko mówiąc do Boga, tylko modląc się, tylko wylewajać włąsne serce przed Bogiem, tylko przedstawiając swe prośby, nie pozna się Boga. Prawdziwie poznaje się Boga poprzez SŁUCHANIE. Przez wsłuchiwanie się w to co ma do powiedznia Bóg – a On mówi przez Biblię. Nieznajomosć Biblii jest nieznajomoscią Boga, jak mówił św. Hieronim.
Dziś pierwsze czytanie przedstawia piękne porównanie tych postaw do człowieka przeglądajacego się w lusrze. Kto nie słucha tylko przygląda się sobie w lustrze, potem zaraz odchodi i zapomina jak wyglądał. Kto wśłuchuje się w Słowo wchodzi bardzo głęboko w swe duchowe wnętrze. Żyje obecnością Boga. Powoli wykonuje dzieło.
Owocacmi głębokiego wsłuchiwania się w Słowo jest język jakim człowiek się posługuje i to jak odnosi sie do najsłbszych – do sierot w wdów. Osób, które doświadczają głebokiego ubóstwa, bo nie mają przy sobie najdroższego towarzysza. Dzieci nie majace rodziców, wdowy, które straciły męża. Druga osoba, w którą można się wczuć, wsłuchać, współistnieć – to jest prawdziwe bogactwo…
(Jk 1, 19-27)
Wiedzcie, bracia moi umiłowani: każdy człowiek winien być chętny do słuchania, nieskory do mówienia, nieskory do gniewu. Gniew bowiem męża nie wypełnia sprawiedliwości Bożej. Odrzućcie przeto wszystko, co nieczyste, oraz cały bezmiar zła, a przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo, które ma moc zbawić dusze wasze. Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie. Jeżeli bowiem ktoś tylko przysłuchuje się słowu, a nie wypełnia go, podobny jest do męża oglądającego w lustrze swe naturalne odbicie. Bo przyjrzał się sobie, odszedł i zaraz zapomniał, jakim był. Kto zaś pilnie rozważa doskonałe Prawo, Prawo wolności, i wytrwa w nim, ten nie jest słuchaczem skłonnym do zapominania, ale wykonawcą dzieła; wypełniając je, otrzyma błogosławieństwo. Jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc serce swoje, nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest podstaw. Religijność czysta i bez skazy wobec Boga i Ojca jest taka: opiekować się sierotami i wdowami w ich utrapieniach i zachować siebie samego nieskażonym wpływami świata.
Ciekawa w tym kontekscie jest Ewangelia. JEzus uzdrawia niewidomego. Robi to w dwóch etapach. Ludzie przyprowadzjają tego człoiwieka. Wsłuchali się w jego prośbę i zaprowadzili do Jezusa. Lekarz ciał i dusz zabiera jednakże tego człowieka na bok. POZA WIEŚ. poza przestrzeń spotkania z ludźmi. Uzdrawia. Ale tylko częściowo. Człowiek mówi, że widzi ludzi niby drzewa. Nie jak ludzi, ale jak drzewa. Jak elementy natury nieożywionej. Nie komunikujące się z człowiekiem. Niewyraźne.
Jezus chciał by ten człowiek przeżył to doświadczenie cześciowego uzdrowienia. By nie dostrzegał ludzi w pełnym ich wymiarze… Kłądzie na niego po raz klejny swoje ręce i uzdrawia całkowicie. I co ciekawe odsyłą go ze słowami – „TYLKO DO WSI NIE WSTĘPUJ!” Tylko nie wracaj do tej wioski, do tych ludzi. Do tego życia… Co było takeigo w tych ludziach jak drzewa, w tej wiosce. Dlaczego Jezus zabrał tego człowieka poza jej obręb, usdrowił tego człowieka w dwóch etapach a potem zakazał mu wracać do tej społeczności…
Może nie chciał by ci ludzie zachłysnęli się sensacją i szukali u Jezusa tylko cudów i niezwykłych działan, zamiast wsłuchiwać się w Jego głos i naukę. Może nie chciał sensacji… Trudno to zrozumieć…
(Mk 8, 22-26)
Jezus i uczniowie przyszli do Betsaidy. Tam przyprowadzili Mu niewidomego i prosili, żeby się go dotknął. On ujął niewidomego za rękę i wyprowadził go poza wieś. Zwilżył mu oczy śliną, położył na niego ręce i zapytał: „Czy coś widzisz?” A gdy ten przejrzał, powiedział: „Widzę ludzi, bo gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa”. Potem znowu położył ręce na jego oczy. I przejrzał on zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie. Jezus odesłał go do domu ze słowami: „Tylko do wsi nie wstępuj!”
Św Ignacy w swoich ćwiczeniach uczy pracy nad słowem.
[ĆD 38..41]
Nie przysięgać ani na Stwórcę, ani na stworzenie, chyba tylko w wypadku prawdy, konieczności i z uszanowaniem. Konieczność wedle mego rozumienia zachodzi nie wtedy, gdy pod przysięgą stwierdza się jaką bądź prawdę, lecz wtedy, gdy chodzi o rzecz większej wagi, dotycząca duszy lub ciała albo też dóbr materialnych. Uszanowanie zaś pojmuję w, taki sposób, że wzywając imienia Stwórcy i Pana swego zwraca się baczną uwagę na zachowanie należnej mu czci i uszanowania.
Należy zwrócić uwagę, że aczkolwiek przysięgając lekkomyślnie z wezwaniem imienia Boga grzeszymy ciężej, niż gdy to czynimy z powołaniem się na stworzenia, to jednak trudniej jest w należyty sposób, tzn. w wypadku prawdy, konieczności i z uszanowaniem, przysięgać na stworzenie niż na Stwórcę, a to dla następujących racji:
Racja pierwsza: Gdy chcemy przysięgać na jakieś stworzenie, to sam fakt, że chcemy wezwać stworzenia, nie czyni nas tak uważnymi i bacznymi, aby mówić tylko prawdę lub stwierdzić ją tylko w wypadku konieczności, jak to się dzieje wtedy, gdy chcemy wezwać Boga i Stwórcę wszystkich rzeczy.
Racja druga: Gdy się przysięga na stworzenie, nie jest tak łatwo okazać uszanowanie i cześć Stwórcy, jak wtedy, gdy się przysięga na samego Stwórcę i Pana; bo fakt, że chcemy wezwać Boga i Pana naszego, skłania nas do większej czci i uszanowania, niż gdy chcemy wezwać rzecz stworzoną. I dlatego przysięga na stworzenie winna być dozwolona raczej ludziom doskonałym niż niedoskonałym. Doskonali bowiem przez usilną kontemplację i oświecenie umysłu więcej rozważają, rozmyślają i kontemplują obecność Boga, Pana naszego, w każdym stworzeniu wedle jego własnej istoty, obecności i mocy. I w ten sposób przysięgając na stworzenia są bardziej zdolni i usposobieni do tego, by okazywać Stwórcy i Panu swemu więcej czci i uszanowania, niż ludzie niedoskonali.
Racja trzecia: W wypadku ciągłego przysięgania na stworzenia należy obawiać się bałwochwalstwa więcej u ludzi niedoskonałych niż u doskonałych.
Nie mówić słów próżnych. Mam na myśli takie słowa, które ani mnie, ani drugiemu nie przynoszą pożytku, ani też nie są ku temu skierowane. A zatem gdy się mówi w celu niesienia pomocy albo z tym zamiarem, aby pomóc duszy własnej lub cudzej, albo ciału, albo nawet w dziedzinie dóbr doczesnych, nigdy słowa nie są próżne. Tak samo, gdy ktoś mówi o rzeczach [nawet] obcych jego stanowi, np. gdy zakonnik mówi o wojnach albo o kupiectwie. Bo we wszystkim, co tu zostało wymienione, jest rzeczą zasługującą mówić w sposób dobrze uporządkowany, a znów grzechem jest mowa nieuporządkowana i bezużyteczna.
Nie mówić niczego oszczerczego ani ujemnego o drugich. Bo jeśli ja wyjawiam cudzy grzech śmiertelny, który nie był publiczny, sam grzeszę śmiertelnie; a jeśli to grzech lekki, grzeszę lekko. Jeśli zaś wyjawiam czyjeś uchybienie, ujawniam swoje własne uchybienie.
Mając prawą intencję można w dwojaki sposób mówić o grzechu lub upadku drugiego.
Pierwszy sposób – gdy grzech jest publiczny, np. w wypadku nierządnicy publicznej, albo wyroku sądowego, albo błędu [we wierze] rozgłoszonego i który zaraża dusze tych, z którymi się rozmawia.
Drugi sposób – gdy grzech ukryty wyjawia się komuś, aby on temu, który jest w grzechu, pomógł do podniesienia się z upadku; trzeba jednak mieć poważne podstawy do sądzenia, że on będzie w stanie przyjść mu z pomocą.
Matka Słowa, ta która swoim Słowem „Fiat” odpowiedziała na wezwanie Boga i z Jej zgody dokonał się cud Wcielenia. Matka która rozważała Słowo w swym sercu, Ona potrafi nas nauczyć szacunku do bożego Słowa. Jedyne co człowiek musi zrobić, to zawierzyć sie Jej bez reszty, a ona zaprowadzi do Boga. Pomoże zanurzyć się w Słowie Boga.
Weź Mamo i przyjmij całą wolność moją, wolę moją, pamięć i rozum. Weź wszystko to co mam i posiadam. Z ręki Boga, przez Twoje dłonie wszytko to otrzymałem i Bogu przez Twe ręce pragnę to oddać. Ty Mamo, która znasz wolę Ojca rozporządzaj tym wszystkim. Przynieś mi tylko Miłość i Łaskę a one w zupełnośći mi wystarczą.