Jezus uczy dziś by nie budować murów. Rozszerza słowa Modlitwy Ojcze Nasz, których uczył swoich uczniów. Przebacz nam, jako i my wybaczamy tym, którzy wobec nas zawinili. Przebaczenie od Boga wymaga nauczenia się przebaczania ludziom. Sami każdego dnia stawiamy warunek, że pragniemy przebaczenia na miarę tego, jak my przebaczamy…!
Ta zdolność przebaczenia buduje prawdziwą otwartość na drugiego człowieka. Buduje mosty a nie mury. Biduje połączenia między ludźmi zamiast je zrywać i fortyfikować się przeciwko sobie. Taka jest natura i głębia chrześcijaństwa. Otwierać się na drugiego. Przebaczać, bo i ja jestem grzesznikiem.
Człowiek nie zna serca drugiego człowieka, zna tylko swoje. Nieraz próbujac odwrócić wzrok od belki w swoim oku zajmuje się drzazgami w oczach drugich. Powiększajać je przy tym do niebotycznych rozmiarów.
A Jezus mówi dziś. Wybaczono Ci tak wiele. Idź i ty wybacz. Jesteś wielkim grzesznikiem, zrozum, ze każdy człowiek nim jest. Potrzebujesz miłosierdzia – patrz – każdy go potrzebuje….
(Mt 18,21-19,1)
Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy? Jezus mu odrzekł: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał rozliczyć się ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam. Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: Oddaj, coś winien! Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą? I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu. Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileję i przeniósł się w granice Judei za Jordan.
Jezus nieraz wychodził właśnie do tych którzy porzebowali miłosierdzia, którzy pogineli z owczarni…
Wszedł takze w rozmowę ze śmiertelnymi wrogami żydów, dla kórych nie było przebaczenia. Potrafił przekroczyć mury nienawiści, gniewu, zaszłości które narastały przez dzisiatki lat między żydami i samarytanami. Tak jak spotkanie Jezusa i kobiety prz studni. On prosi ją o wodę, a daje jej wodę życia. Słowo życia. Ona uznaje swój grzech i otrzymuje przeobfite dary. Pociąga potem wielu ludzi do Jezusa.
Na tym właśnie polega ta niesamowita otwartość do której wzywa Jezus.
(J 4,5-42)
Jezus przybył do miasta samarytańskiego zwanego Sychar, w pobliżu pola, które dał Jakub synowi swemu, Józefowi. Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy źródle. Było to około szóstej godziny.
Wówczas nadeszła kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić!» Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta, by zakupić żywności.
Na to rzekła do Niego Samarytanka: «Jakżeż Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?» Żydzi bowiem i Samarytanie unikają się nawzajem.
Jezus odpowiedział jej na to: «O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: „Daj Mi się napić”, to prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej».
Powiedziała do Niego kobieta: «Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? Czy Ty jesteś większy od ojca naszego, Jakuba, który dał nam tę studnię, i on sam z niej pił, i jego synowie, i jego bydło?»
W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: «Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem tryskającym ku życiu wiecznemu».
Rzekła do Niego kobieta: «Panie, daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać».
A On jej odpowiedział: «Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj!»
A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie mam męża». Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą».
Rzekła do Niego kobieta: «Panie, widzę, że jesteś prorokiem. Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga».
Odpowiedział jej Jezus: «Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, nawet już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli szuka Ojciec. Bóg jest duchem; trzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie».
Rzekła do Niego kobieta: «Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko».
Powiedział do niej Jezus: «Jestem nim Ja, który z tobą mówię».
Na to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z kobietą. Żaden jednak nie powiedział: «Czego od niej chcesz? – lub: Czemu z nią rozmawiasz?» Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła ludziom: «Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?» Wyszli z miasta i szli do Niego.
Tymczasem prosili Go uczniowie, mówiąc: «Rabbi, jedz!» On im rzekł: «Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie».
Mówili więc uczniowie między sobą: «Czyż Mu kto przyniósł coś do zjedzenia?»
Powiedział im Jezus: «Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło. Czyż nie mówicie: „Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa?” Oto powiadam wam: Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak się bielą na żniwo. Żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne, tak iż siewca cieszy się razem ze żniwiarzem. Tu bowiem okazuje się prawdziwym powiedzenie: Jeden sieje, a drugi zbiera. Ja was wysłałem, abyście żęli to, nad czym wy się nie natrudziliście. Inni się natrudzili, a wy w ich trud weszliście».
Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: «Powiedział mi wszystko, co uczyniłam». Kiedy więc Samarytanie przybyli do Niego, prosili Go, aby u nich został. Pozostał tam zatem dwa dni. I o wiele więcej ich uwierzyło dzięki Jego słowu, a do tej kobiety mówili: «Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, usłyszeliśmy bowiem na własne uszy i wiemy, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata».
Kobieta zdanie po zdaniu, krok po kroku odkrywa kim jest Jezus. Bo jest otwarta. Ani Jezus jako Żyd nie atakuje jej od pierwszych słów i nie buduje muru, ani też ona nie robi tego samego z pozycji Samarytanina. Są otwarci na dialog. I ten Dialog doprowadza ich do całej prawdy. Ona wyjawia swój grzech, zyskuje przebaczenie. Jezus odpowiada na jej otwartość i odsłanai się powoli….
Gdyby powstał mur, Ona nie spotkałąby Jeazusa. Tak bardzo trzeba nam dziś przebaczenia. Zwłaszcza gdy w świecie jest tyle napięć. Tyle nienawiści. Tyle hejtu i podziałów. Tak ważne sa ludzkie postawy.
Opór serca może pozbawić człowieka spotkanai z Bogiem!!!
(Ez 12,1-12)
Pan skierował do mnie te słowa: Synu człowieczy, mieszkasz wśród ludu opornego, który ma oczy na to, by widzieć, a nie widzi, i ma uszy na to, by słyszeć, a nie słyszy, ponieważ jest ludem opornym. Synu człowieczy, przygotuj sobie rzeczy na drogę zesłania, za dnia i na ich oczach, i na ich oczach wyjdź z miejsca twego pobytu na inne miejsce. Może to zrozumieją, chociaż to lud zbuntowany. Wynieś swoje tobołki, jak tobołki zesłańca, za dnia, na ich oczach, i wyjdź wieczorem – na ich oczach – tak jak wychodzą zesłańcy. Na ich oczach zrób sobie wyłom w murze i wyjdź przez niego! Na ich oczach włóż tobołek na swoje barki i wyjdź, gdy zmierzch zapadnie. Zasłoń twarz, abyś nie widział kraju, albowiem ustanawiam cię znakiem dla pokoleń izraelskich. I uczyniłem tak, jak mi rozkazano: tobołki wyniosłem za dnia, jak tobołki zesłańca, wieczorem uczyniłem sobie rękami wyłom w murze, wyszedłem w mroku i na ich oczach włożyłem [tobołek] na barki. Rano skierował Pan do mnie te słowa: Synu człowieczy, czy dom Izraela, lud zbuntowany, zapytał się: Co ty robisz? Powiedz im: Tak mówi Pan Bóg: Ta przepowiednia odnosi się do władcy, będącego w Jerozolimie, i do całego domu Izraela, który tam się znajduje. Powiedz: Jestem dla was znakiem. Podobnie jak ja uczyniłem, tak się wam stanie: Pójdą na zesłanie, w niewolę. Władca, który znajduje się wśród nich, włoży na ramiona [tobołki] w mroku i wyjdzie; zrobią wyłom w murze, aby mógł przez niego przejść, zasłoni on twarz, aby swymi oczami nie widział kraju.
Bóg do serc opornych i upartych musi mówić bardzo dosadnie i czasem bardzo boleśnie. Dlatego, że Jemu zależy na każdym. Próbuje nie anruszajac ludzkiej wolności – wstrząsnać ludzkim sercem. Unaocznić człowiekowi jak zatwardziało jego serce i wyrwac go z tego stanu. Tak jak proork Ezechiel uczynił dla opornego ludu….
Od pytanai o postawę zaczynają się właśnie ćwiczenia duchowne. To pytanie Ignacego o postawę wchodzącego w ćwiczenia:
[ĆD 22] Aby zarówno dający Ćwiczenia Duchowne, jak i przyjmujący je bardziej pomagali sobie wzajemnie i postępowali [w dobrem], trzeba z góry założyć, że każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego, niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić.
Bez właściwej postawy, zapału, wejsćia całym sobą, oderwanai się od codzienności, wyjscia na pustkowie, bez wchodzenia w Słowo, czerpania ze słowa, nawet gdy pali jak ogień, bez gotowości i otwartości – ćwiczenia nic nie przynoszą. Są tylko kolejnym kursem teoretycznym w przestrzeni duchowości.
Postawy otwartosci, uwielbienia Boga, wsłuchania w Boże polecenia – takiej postawy uczy Mama. Uczy swoich niewolników. Kształtuje serce.
Weź Mamo i przyjmij całą wolność moją, wolę moją, pamięć i rozum. Weź wszyskto to co mam i posiadam. Z ręki Boga przez Twoje dłonie wszyskto to otrzymałem i Bogu przez Twe ręce pragne to oddać. Ty Mamo, która znasz wolę Ojca rozporządzaj tym wszystkim. przynieś mi tylko Miłość i Łaskę a one w zupełności mi wystarczą.