Jezus słyszy doniesienie o śmierci przyjaciela, kuzyna, ostatniego z proroków Starego Przymierza. Wie jaki czeka Go los. Wie że także i On odda życie. Ma za sobą tłum. Nie szuka zemsty. Nie zbiera tych 5000 ludzi wzywając do zbrojnego rozprawienia się z zabójcą Herodem. Nie chce przewrotu i krwawej zemsty. Odwrotnie….
Oddała się od tłumu – idzie tam gdzie tak często przebywał Jego kuzym – na pustkowie by się modlić. Kontemplować. Rozmyślać…
Może taką postawę pokazała mu Mama po śmierci Józefa.
Śmierć Jana spowodowała jednakże głód Słowa. Herod uzyskał odwrotny skutek. Ludzie jeszcze usilniej poszukiwali spotkania z Bogiem i z Jezusem. Szukają Jego wsparcia, Słowa. Sensu życia.
Ludzi nie obchodzi zbytnio, że nie mają jedzenia. Idą po najważniejszy pokarm. Pędzą co tchu. WYPRZEDZAJĄ Jezusa. On płynie łodzią w poprzek jeziora. ONI JE OBIEGAJĄ DLUGĄ DROGĄ WZDŁUŻ BRZEGU. Niesamowity musiał być ich głód Słowa. Żadne sprawy materialne nie miały dla nich znaczenia.
Jezus prowadzi wieczorem dialog z Apostołami, który pokazuje ogromy kontrast myślenia. Kontrast między myśleniem tych ludzi głodnych Słowa a Apostołami. Apostołowie chcą teraz po tej wycieńczającej wędrówce odesłać ich do wsi na zakupy. Niech sobie już radzą. My daliśmy co trzeba…
Jezus jednak stawia im niesamowite wyzwanie. Jakby coś niewykonalnego. WY DAJCIE IM JEŚĆ.
Absurdalne!
Jednakże Jezus chce sprawdzić serca Apostołów. Zbadać jakie są ich przywiązania. Czy pójdą na skróty?
Potem rozmnaża chleb i ryby.
Niesamowite w kontekście wczorajszej Ewangelii mówiącej o marności przywiązania człowieka do rzeczy materialnych i do dróg na skróty.
(Mt 14, 13-21)
Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd łodzią na pustkowie, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych.A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: „Miejsce to jest pustkowiem i pora już późna. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności”. Lecz Jezus im odpowiedział:”Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!” Odpowiedzieli Mu: „Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb”. On rzekł:”Przynieście Mi je tutaj”. Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do syta, a z tego, co pozostało, zebrano dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.
Bóg nie wybiera dróg na skróty. On zawsze jest Twórczy I stwórczy i podejmuje problemy, które przychodzą. Widać to w losie proroka ze Starego Testamentu, który chciał być poważany przez lud i chciał zapowiedzieć pomyślność, bogactwo, powrót naczyń złotych do świątyni, śmierć wrogów. Jako prorok mówił w imieniu Boga. Jego Słowa były postrzegane i przyjmowane jako Słowa samego Boga. Wkładał w usta Boga Słowa mówiące o drodze