Dziś Słwo pokazuje Boże interwencje w sprawach sądowych. Chrystus broni niesłusznie oskarżonych. Czasem pośrednio – jak to czyni poprzez Daniela, czasem też bezpośrednio – jakw  dzisiejszej Ewangelii. Najbardziej niezwykłe jest jednak to, że on sam Siebie nie obronił. Ani przed nieprawym sądem Annasza, ani przed religijn sądem Kajfasza, ani nawet przed świeckim sądem Piłata.

Sanchedryn po nocnym bezprawnym sądzie rano tylko powtarza ten sam teatr – żeby wszystko odbyło się za dnia – zgodnei z literą prawa.

Wydali wyrok śmierci, ale nie mogągo wykonać, bo Izrael jest okupowany przez rzymian. Wyram musi przypieczętować Piłat. Piłat, który nie cierpi Sanchedrynu. Odpowiada przed Cesarzem za utrzymanie porzadku, a Sanchedryn to wichrzyciele i kombinatorzy którzy ciągle coś knują. Już raz go skompromitowali.

Sanchedryn jednakże wie jak się gra w te kary – znają zasady tej polityki. Tak jak sędiowie z dzisiejszego czytania. Szukają podstępów. Wytrychów. Ważnych słów kluczy, którym Piłat nie będzie mógł się przeciwstawić. Wiedzą zę to karierowicz. Że nie zaryzykuje swej włądzy i pozycji dla jakiegoś skazańca żydowskiego. Trzeba mu tylko to odpowiednio sprzedać. Wiedzą czym i jak go zaszantażować.

Muszą poprowadzić przd Piłaten nowy proces. Zupełnie o coś innego. O coś takeigo, co nie pozwoli Piłatowi uniewinnić Jezusa.

Spieszą się bo niedługo święto. Trzeba to załatwić raz dwa.

Pascha za progiem. Przychodzą z Jezusem pod twoerdzę Piłata. Ale nie wchodzą do środka by się nie skalać. Tak drobiazgowi dziś. A wczoraj wieczorem łąmali prawo sądząc i wydajać wyroki po nocach. Sfingowany proces ich nie skalał, Pałanie nienawiścią i gniewem ich nie skala. Ale przekroczenie progu domu poganina to już wielka zbrodnia dla nich… Wielka skaza na ich sumieniu – „broń Boże, żeby wejść…!”