To pytanie uczonego w Prawie powinno żyć w każdym Chrześcijaninie – rezonować na każdej modlitwie:
„PANIE, CO MAM CZYNIĆ, BY OSIĄGNAĆ ŻYCIE WIECZNE?”
Pownno ono być pytaniem z głębi serca, szczerym. Nie pytaniem wystawiajacym Boga na próbę. Bo w szczerej modlitwie nie można Boga kusić!
Uczony w prawie ma jakąś wizję odpowiedzi. Jezus każe mu sięgnąć tam, gdzie żyje, sięgnąć w to doświadczenie Boga w którym stale żye… Jesteś uczonym w Piśmie Świętym – to co ci mówi Pismo Święte, co tam odnajdujesz jako drogę Zbawienia?
Człowiek odpowiada szybko i bardzo celnie.
„BĘDZIESZ MIŁOWAŁ!” Najpierw Boga – tak mocno jak tylko potrafisz – całym sobą.
„BĘDZIESZ MIŁOWAŁ” Swojego bliźniego.
Jezus daje mu potwierdzenie. Dobrze robisz. Podążaj za tym Słowem! POTWIERDZAM!
Ciekawe, co napisał Ewangelista dalej – uczony w Prawie „CHCĄC SIĘ USPRAWIEDLIWIĆ” zapytał….
Chce się usprawiedliwić z braku MIŁOŚCI. Chce się usprawiedliwić z drugiej części tego przykazania Miłości. Pyta o to, kto jest jego bliźnim.
Wówczas Jezus opowiada mu historię o miłosiernym samarytaninie.
Mówi o Żydzie. O człowieku który schodzi w dół. Schodzi od miasta świętego do miasta w dole do Jerycha. Oddala się od świętości od Boga. Tam go dopada doświadczenie. Cierpienie. Dopadają go zbójcy. Jedynym ratunkiem, jedynym powrotem jest BLIŹNI. jest MIŁOŚĆ BLIŹNIEGO.
Najpierws praechodzi Kapłan. Człowiek który powinien być wzorem Miłości. Który siedzi z nosem w Słowie Bożym i jest rękami, nogami, oczami i usatami Boga w społeczeństwie… Przechodzi obok z obojętnością.
Idzie też lewita. Człowiek czysty. Dbający ogromnie o swą czystosć. Służący Bogu. Mija człowieka w potrzebie.
Przechodzi w końcu Samarytanin. Według Żydów – źle interpretuje Słowo Boga. Żydzi żyją z Samarytanami w konflikcie religijnym. Wzajemnie się nienawidzą. Ten pochyla się na pobitym, zagubionym, doświadczonym człowiekiem. Pomaga mu. Ratuje życie. Wzrusza się głęboko. Okazuje temu człowiekowi MIŁOŚĆ. Robi wiele więcej niż by od niego cozekiwano. Zawozi go o gospody. Płąci za jego rekonwalescencję. Ni zostawia samemu sobie. Obiecuje powrót i uregulowanie płatności za leczenie.
Jezus następnie pyta znów o definicję bliźniego…
Uczony w prawie odpowiada – że BLIŹNIEGO definiuje się przez MIŁOSEIRDZIE! Przez uczynki MIŁOSIERDZIA.
Teraz już nie ma się jak usprawiedliwiać – Jezus go posyła – idź i ty czyń podobnie!
Kązdy z nas powinien ciągle pytać Boga – co mam czynić by osiągnąć Zbawienie… Słuchać odpowiedzi. Rozwiewać wątpliwosci. SŁUCHAĆ ODPOWIEDZI… Czasem będzie to odpowiedź, którą nie do końca chcielibyśmy usłyszeć…!
Żydiz definiowali Bliźniego jako tego kto jest blisko, kto mi wyświadczył dobro. Oko za oko, ząb za ząb. Kto mi okazał miłosierdzie temu i ja okażę. Ostatnim o którym mogliby pomyśleć BLIŹNI był którykolwiek SAMARYTANIN… Uczony w Prawie nie takiej odpowiedzi się spodziewał…
(Łk 10, 25-37)
Powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Jezusa na próbę, zapytał: „Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus mu odpowiedział: „Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?” On rzekł: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego”. Jezus rzekł do niego: „Dobrze odpowiedziałeś. To czyń, a będziesz żył”. Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: „A kto jest moim bliźnim?” Jezus, nawiązując do tego, rzekł: „Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, wędrując, przyszedł również na to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: „Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”. Kto z tych trzech okazał się według ciebie bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?” On odpowiedział: „Ten, który mu okazał miłosierdzie”. Jezus mu rzekł: „Idź i ty czyń podobnie!”
W pierwszym czytaniu poznajemy historię Jonasza. Jonasza, który ucieka przed SŁOWEM Boga. Przed swoim powołaniem. Bóg go woła a on idzie – oddala się od Boga. Spotykaja go przeciwności. Bóg woła go z powrotem. Jonasz zdaje sobie sprawę z jakiego powodu przychodzą na niego przeciwności. Wie, że ucieka przed Panem. Mówi to otwarcie. Kupuje bilet by uciec jak najdalej od miejsca do którego posyła go Pan. Nie konfrontuje się z tym wołaniem ale ucieka. Spotykają go nieszczęścia i spotykaja też ludzi wokół. Jak już nie może uciec fizycznie to się ukrywa, ucieka w letarg snu, w letarg bliski śmierci. To też nie pomaga. Nie da się uciec przed Bogiem. Bo Jonasz wierzy w Boga. Wie że Bóg stowrzył Niebo i Ziemię.
Żeglarze pytają go o to jak mają uciszyć burzę. Jak mają uciszyć wzburzone fale. Co mają uczynić. Jonasz prosi by go wzięli i wrzucili w morze. Oni to w końcu czynią. Choć wcześniej starają się jeszcze ratować łódź…
Jonasz wpada w morze by przeżyć nowe narodzenie. Odwrócił się od Boga. Teraz połknęła go na 3 dni i 3 noce wielka ryba. Ciemność w otchłani morza. Połknęła, by wypluć nad brzegiem morza. By mógł się na nowo narodzić.
Jonasz swoim świadectwem życia już wpłynął na życie żeglarzy.
Jonasz nie pytał Boga co ma cynić. A możę raczej pytał, bo wiedział. BO uzyskał odpowiedź. Ale ta odpowiedź mu się nie spodobała. On sam chciał pójść inną drogą.
(Jon 1, 1 – 2, 1. 11)
Pan skierował do Jonasza, syna Amittaja, te słowa: «Wstań, idź do Niniwy – wielkiego miasta – i upomnij ją, albowiem nieprawość jej dotarła przed moje oblicze». A Jonasz wstał, aby uciec do Tarszisz przed Panem. Zszedł do Jafy, znalazł okręt płynący do Tarszisz, uiścił należną opłatę i wsiadł na niego, by udać się nim do Tarszisz, daleko od Pana. Ale Pan zesłał na morze gwałtowny wiatr, i nastała wielka burza na morzu, tak że okrętowi groziło rozbicie. Przerazili się więc żeglarze i każdy wołał do swego bóstwa; wyrzucili do morza ładunek, który był na okręcie, by uczynić go lżejszym. Jonasz zaś zszedł w głąb wnętrza okrętu, położył się i twardo zasnął. Przystąpił więc do niego dowódca żeglarzy i rzekł mu: „Dlaczego ty śpisz? Wstań, wołaj do twego Boga, może przypomni sobie Bóg o nas i nie zginiemy”. Mówili też żeglarze jeden do drugiego: „Chodźcie, rzućmy losy, a dowiemy się, z czyjego to powodu nieszczęście spadło na nas”. I rzucili losy, a los padł na Jonasza. Rzekli więc do niego: „Powiedz nam, z jakiego powodu ta klęska przyszła na nas? Jaki jest twój zawód? Skąd pochodzisz? Jaki jest twój kraj? Z jakiego jesteś narodu?” A on im odpowiedział: „Jestem Hebrajczykiem i czczę Pana, Boga nieba, który stworzył morze i ląd”. Wtedy wielki strach zdjął mężów i rzekli do niego: „Co ty uczyniłeś?” – albowiem wiedzieli mężowie, że on ucieka przed Panem, bo im to powiedział. I zapytali go: „Co powinniśmy ci uczynić, aby morze przestało się burzyć dokoła nas?” Fale bowiem w dalszym ciągu się podnosiły. Odpowiedział im: „Weźcie mnie i rzućcie w morze, a przestaną się burzyć wody przeciw wam, ponieważ wiem, że z mojego powodu tak wielka burza przeciw wam powstała”. Ludzie ci, wiosłując, usiłowali zawrócić ku lądowi, ale nie mogli, bo morze coraz silniej się burzyło przeciw nim. Wołali więc do Pana i mówili: „O Panie, prosimy, nie dozwól nam zginąć z powodu życia tego człowieka i nie obciążaj nas odpowiedzialnością za krew niewinną, albowiem Ty jesteś Panem i jak Ci się podoba, tak czynisz”. I wzięli Jonasza, i wrzucili go w morze, a ono przestało się srożyć. Ogarnęła wtedy tych ludzi bojaźń przed Panem. Złożyli Panu ofiarę i uczynili śluby. Pan zesłał wielką rybę, aby połknęła Jonasza. I był Jonasz we wnętrznościach ryby trzy dni i trzy noce. Pan nakazał rybie i wyrzuciła Jonasza na ląd.
Weź Mamo i przyjmij całą WOLNOŚĆ moją, WOLĘ moją, pamięć i rozum. Weź wszytko to co mam i posiadam. Z ręki Boga przez Twoje dłonie wszytko to otrzymałem i Bogu przez Twe ręce pragnę to oddać. Ty Mamo, która znasz wolę Ojca rozporządzaj tym wszytkim. Przynieś mi tylko Miłość i Łaskę a one w zupełności mi wystarczą.