Uczniowie idą do Emaus. Kawał drogi. Idą cały dzień. Oddalają się od Jerozolimy… A to właśnie w Jerozolimie kazał im pozostać Jezus w oczekiwaniu na dar z wysoka…
Niezwykłe jak łatwo dzielą się swoim doświadczeniem wiary. Wypowiadają kerygmat ale jeszcze niepełny. Opowiadają o Jezusie. O tym kim dla nich był. Jak Oni Go postrzegali… Ale brakuje ostatniego akordu – opowieści o Zmartwychwstaniu.
Oni jeszcze nie wierzą. Jeszcze nie doszli do całej prawdy. Nie uwierzyli niewiastom. Mówią raczej, że kobiety ich zaniepokoiły tą opowieścią. Ale taka jest właśnie wieść o Zmartwychwstaniu. Wytrąca z równowagi. Wymaga wiary. Przede wszystkim wymaga OPOWIEDZENIA SIĘ. Polaryzuje. Rozdziela.
Mieli świadectwo kobiet. Mieli świadectwo naocznych świadków – Piotra i Jana. A jednak nadal odchodzą!!! Nadal nie wierzą i idą do Emaus.
Jezus wprowadza ich na powrót do Wieczernika. Najpierw pozwala im wypowiedzeić ich nadzieje. Przyznać się do swego myślenia i braku wiary. Potem Naucza ich Słowem, byw końcu łamać z nimi chleb i posłać do uczniów z radosną nowiną. Cała ta perykopa ma w sobie strukturę Mszy Świętej. I to właśnie tam – na Mszy Świętej – przeżytej głęboko – można odnaleźć prawdę o Zmartwychwstaniu.
(Łk 24,13-35)
W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze? Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało. Zapytał ich: Cóż takiego? Odpowiedzieli Mu: To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli. Na to On rzekł do nich: O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały? I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał? W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi. Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba.
Gdy człowiek wejdzie w głębię tego doświadczenia, wówczas staje sie rękami, głosem, spokrzeniem Jezusa. Otwiera się na Ducha Świętego i naśladuje Jezusa w niezwykły sposób:
(Dz 3,1-10)
Gdy Piotr i Jan wchodzili do świątyni na modlitwę o godzinie dziewiątej, wnoszono właśnie pewnego człowieka, chromego od urodzenia. Kładziono go codziennie przy bramie świątyni, zwanej Piękną, aby wstępujących do świątyni, prosił o jałmużnę. Ten zobaczywszy Piotra i Jana, gdy mieli wejść do świątyni, prosił ich o jałmużnę. Lecz Piotr wraz z Janem przypatrzywszy się mu powiedział: Spójrz na nas. A on patrzył na nich oczekując od nich jałmużny. Nie mam srebra ani złota – powiedział Piotr – ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź! I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. A on natychmiast odzyskał władzę w nogach i stopach. Zerwał się i stanął na nogach, i chodził, i wszedł z nimi do świątyni, chodząc, skacząc i wielbiąc Boga. A cały lud zobaczył go chodzącego i chwalącego Boga. I rozpoznawali w nim tego człowieka, który siadał przy Pięknej Bramie świątyni, aby żebrać, i ogarnęło ich zdumienie i zachwyt z powodu tego, co go spotkało.
Weź Mamo i przyjmij całą wolność moją, wolę moją, pamięć i rozum. Weź wszystko to co mam i posiadam. Z ręki Boga przez Twoje dłonie wszystko to otrzymałem i Bogu przez Twe ręce pragnę to oddać. Ty Mamo tym rozporządzja według woli Boga. Pragnę być Twoim niewolnikiem. Weź to wszystko do cna – bez zastrzeżeń i przynieś mi tylko Miłość i ŁAskę a one w zupełności mi wystarczą.