Emocje potrafią człowieka zaślepić. Łzy. Żal. Zbytnia pewność siebie. Zauroczenie.
Dzisiejsza Ewangelia pokazuje Marię Magdalenę, zapłakaną, zrezygnowaną. Kręci się w kółko. Obraca się raz, drugi, trzeci. Romawia z Aniołami, z Jezusem i kręci się w kółko. Nie poznaje. Nie rozumie. Nie wie co się dzieje…
Doświadczyła cierpienia straty. Doświadczyła drogi krzyża. Widziała co zrobili z Panem. Jest załamana. Potrzeba jej jeszcze doświadczenia radości. Kontemplacji. Przetrawienia tych wszystkich wydarzeń by osiągnąć spokojną i głęboką radość ze Zmartwychwstania Pana.
Tak się dochodzi do prawdziwego spokojnego i pogodnego człowieczeństwa. Pracując nad głębią uczuć. Przeżywajać uczucia do samej głębi wraz z Jezusem na drodze krzyzowej. Wypalając cierpieniem wszystko to co zbędne, niepotrzebne. Oczyszczając swe uczucia. I idąc w druga stronę. Strone ukojenia, uspokojenia i upiększenia głęboko ukorzenionych uczuć wraz z Maryją.
Cel ćwiczeń duchownych Ignacego z Loyoli to właśnie uporządkowanie swiata uczuć. By je wykorzystywać ku dobremu, ale by nie dać się im kierować sobą bezwiednie. Bez opamiętania. Bez kontroli. Wirujac w kółko przez całe życie jak Maria Magdalena przed grobem. I nie spotykając w końcu Pana! Ona w końcu na wołanie Pana się opamiętała. Ale mogła pędzona emocjami uciec stamtąd.
Skierować swe dążenia i drogę w stron celu ostatecznego. Pójść do przerażonych uczniów i oznajmić im – ON ŻYJE! ZMARTWYCHWSTAŁ! Tym razem pogodnym obliczem, pełnym zadyszki głosem.
(J 20, 11-18)
Maria Magdalena stała przed grobem, płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: „Niewiasto, czemu płaczesz?” Odpowiedziała im: „Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono. Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?” Ona zaś, sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: „Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go zabiorę”. Jezus rzekł do niej: „Mario!” A ona, obróciwszy się, powiedziała do Niego po hebrajsku: „Rabbuni” , to znaczy: Mój Nauczycielu! Rzekł do niej Jezus: „Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”. Poszła Maria Magdalena i oznajmiła uczniom: „Widziałam Pana”, i co jej powiedział.
Człowiek spotyka nieraz rzeczy niespodziewane. Nikt w Ewangelii się nie spodziewał Zmartwychwstania! CHOĆ JEZUS O NIM OTWARCIE MÓWIŁ. Tradycja mówi, że wpierw spotkał sie z Matką. Ona – czysta, bezgrzeszna – trwała przy Nim spokojnie w drodze krzyża i czekała Jego przyjśćia po Zmartwychwstaniu. Byćmoże nikt z Ewangelistów tego nie opisał – bo to spotkanie z Matką było zbyt intymne, zbyt trudne do opisania. A może sama Maryja nikomu o nim nie opowiedziała…
A człowiek nieraz emocjonalnie i pochpnie podejmuje decyzje. Robi coś. A na koniec dorabia do tego ideologię, która ma wyjaśnić jego motywy działania. Nie podejmuje wpierw decyzji i nie wykorzystuje wtórnie uczuć by mu pomogły zbudować motywację i wspomagały w dążeniu do celu. Pozwala sie ponieść podświadomości. A potem recjonalizuje swe działania. Ćwiczenia duchowne uczą właściwego uporządkowanego kierunku działnia. I wykorzystania uczuć KU GÓRZE – KU DOBREMU!
Uczucia potrafią styraniować człowieka. Uczynić ogromny chaos w sercu. Wiele emocji jest w działaniach, słowach polityków którzy teraz wypowiadają się o wojnie. Którzy podejmują decyzje. Zwrotów jak chorągiewka. Negowania wydarzeń. Zaprzeczania prawdzie. Niechęci do działania. Lawirowania.
Uczuć nie można stłumić, zabić, zanegować i stłamsić. Bo wtedy człowieczeństwo stanie się zimne, nerwowe, wybuchowe. Uczucia trzeba badać i pielęgnować te dobre, a przepracowywać te złe. Przeżyć i dać sie wyzwolić także ty złym, ale pod kontrolą rozumu i w bezpiecznych warunkach. Przepracowywać i ukierunkowywać we włsćiwą stronę – ku celowi ostatecznemu.
Na końcu człowiek jest pełen harmonii. Rozum i serce idą wraz z duchem. Myśli, uczucia i świat duchowy są skierowane w tą samą stronę. Człowiek nie jest rozrywany. Nie miota się.
Zły duch wie – że dzisiejsze czasy pełne sa ludz który nie doświadczyli granic. Że dziś człowiek jest rozrywany. Mało pracuje nad sobą. Mało ma ograniczeń. Także uczuciom nie stawia się granic. Wie zatem że łatwo w człowieku zaczepić się o cuzucia i nimi człowieka powalić na ziemię. Doprowadzić do małżenskich zdrad w imię zauroczenia nazywanego Miłością. Do zabójstwa aborci czy eutanazji w imię źle pojętej „Wolności”. Do gniewu, przekleństw.
Większośc grzechów zaczyna się od uczucia.
To uczucia rozstrzygają na końcu o pięknie i sile człowieka. Czy człowiek jest czysty. CZy jego serce poddaje się zabrudzeniu pokusami i małymi grzechami, czy trwa w czystosci. Bo czystosc to jedna z postaci Miłości. A doc zystosci dochodzi się przez prawdę o Miłości. W końcu przepracowana czystości i miłość staje się ubuóstwem, zależnością i pokorą. Potrafi odnaleźc siebie w KRZYŻU.
Szczytem Miłości jest WCELENIE. Całą miłość ludzka, stworzona skupiona w Maryi złączyła się z całą Miłością nadprzyrodzona w Duchu Świętym. I z tego zjednoczenia. Na wypowiedziane w pełnej wolności słowo „TAK” Maryi dokonało się coś niesmowitego. Wcielenie Boga. Pełnia Miłości na Ziemi.
Dlatego do pełni idzie się przez dwie ścieżki. Drogę Pasyjności. Duchowego oczyszczania. I Drogę Maryjności. Upiększania uczuć.
Taki wybuch Miłości owocuje i owocem jest Jezus Chrystus. Serce Maryi i Serce Jezusa. Jedno i drugi prowadzi człowieka inaczej. Wchodząc w przepaść męki Pana w ubóstwo, pokorę i posłuszeństwo człowiek zapuszcza duchowe korzenie. Wchodząc w przebite serce Maryi pełne pokoju, troski, delikatności człowiek wyrasta w górę i kwitnie. Przyciąga innych do Boga. W męce Pana nie ma miejsca na kompromisy. Tu jest przybicie do krzyża, śmierć. Tu nie ma meijsca na mędrkowanie. W sercu Matki cierpiącej po stracie dziecka też nie ma miejsca na mędrkownie. Dlatego tak istotone sa pasyjność i maryjność w ludzkim rozwoju duchowym. Te drogi przygotowują do rpzedziwego i głębokiego przeżywania Eucharystii. Pracując nad duchowością bedziemy w końcu podobni do Niego. Wytrwali. Cisi jak baranek. I poniesiemy ogromne wyzwanie ku Golgocie. Jednak ze świadomośćią tego, że po Golgocie przyjdzie poranek Zmartwychwstania. Będą w nas walić biczami uczuć a my ciągle w górę. Upadniemy i podniesiemy się. Spotkamy prześliczne oblicze zatroskanej Mamy i to da nam siły by iść dalej. Pójdziemy mimo tysięcy pokus. Skandujaćego tłumu. Pójdziemy KU CELOWI.
Człowiek musi się zaprzeć samego siebie. Wziąć krzyż i naśladować Jezusa. Wciąż szukajać schronienia pod płąszczem Mamy. Kontemplować i rozważać tak jak robiła to Ona. Im gorzej tym lepiej…
Weź Mamo i przyjmij całą wolność moją, wolę moją, pamięć i rozum. Weź wszystko to co mam i posiadam. Z ręki Boga przez Twoje dłonie wszytko to otrzymałem i Bogu przez Twe ręce pragne to oddać. Ty Mamo, która znasz wolę Ojca rozporządzaj tym wszystkim. PRzynieś mi tylko Miłość i Łaskę a one w zupełności mi wystarczą.