Tagi
bezdzietność, ból, cierpienie, dziecko, krew, krzyż, Mołość, serce, strata, żal
Zostałem poproszony o wypowiedzenie się w kwestii obecnej sytuacji w Polsce. W kwestii ustalonego prawa antyaborcyjnego i prostestów na ulicach. Trudne pytanie i ogromnie skomplikowana etycznie sprawa. Nie jestem księdzem, nie jestem etykiem, jedynie mężem i ojcem trójki zmarłych dzieci. Nie mam na świcie żyjącego dziecka. Mój głos nie jest głosem hierarchii kścioła ale jest głosem człowieka, który kilka razy doświadczył cierpienia straty dziecka. Cierpienia trudnych wyborów.
Dzieisjsze Słowo w niesamowity sposób prowadzi na tory zrozumienia całej sytuacji nie z mojej perspektywy a z perspektywy Ojca.
Kluczem do całęgo Słowa który dali nam Ojcowie Kościoła jest aklamacja, która dziś tak pięknie mówi:
Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego. (J 14, 23)
Podstawą do przyjęcia nauki Boga, do zrozumienia i przyjęcia Bożego prawa jest umiłowanie Boga. Trudno – bardzo trudno – wymagać od ludzi nie znajacych Boga zorzumienia argumentów chrześcijan przemawiajacych za zakazem eutanazji eugenicznej. Jeśli Ci ludzie nie poznali Boga, nie przyjęli Jego nauki, to też nie mogą jej w prosty sposób zachować. Trudno jest im też doswiadczyć bliskości przyjsćia Jezusa i Ojca. A na taki owoc wskazuje Aklamacja.
Jako chrześcijanin uważam, że każde życie jest święte. Jako chrześcijanie powinniśmy mówić głosem najsłabszych. Ale głos dziecka jest pełen pokory, delikatności. Nie jest to głos protetu, starć z policją na ulicach. Anie z jednej ani z drugiej strony nie widać tu troski o głos nienarodzonycj. Tak samo nie jest to według mnie głos cierpiacych małżeństw. Oni też pozostają w samoizolacji… i to nie z poowdu wirusa…
Całość rozszerza Ewangelia:
Gdy faryzeusze posłyszeli, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, wystawiając Go na próbę, zapytał: „Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?” On mu odpowiedział: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Na tych dwóch przykazaniach zawisło całe Prawo i Prorocy”. (Mt 22, 34-40)
To chyba najważniejszy klucz w jakim powinno się odczytywać wpsólczesną sytuację. Ja osobiscie nie stanąłbym ani po jednej ani po drugiej stronie. I wierzę, żę Bóg ma zawsze trzecie – oparte na Miłości – rozwiązanie całej sytuacji.
Kościół i ludzie kościoła wiedzą, że krucjaty były czarnymi kartami kościoła. Że walka z drugim człowiekiem siłą i usilne nawracanie drugiej osoby nie prowadzi do dobrych owoców. I takie mam wrażenie, żę wykorzystuje się argument nauki Kościoła, by wywołać konflikt w narodzie. By podzielić. By spolaryzować społeczeństwo. Jako menadżer i człowiek biznesu doskonale znam takie techniki – służą odwróceniu uwagi od na prawdę palących problemów i spraw codziennośći. Służą wzbudzeniu emocji. Nie maja na celu rozwiązania problemu eutaanzji eugenicznej, a służą jedynie temu by naród przestał patrzeć na ebzradnosć wobec pandemii… Wybić świat z róznowagi. Rozpalić uczucia, frustrację i gniew. To wszystko brzmi jak pokusa wykorzystywana wobec pierwszych rodziców z Raju. Dlatego uważam, że istnieje trzecie wyjscie – i to wyjście zgodne z tym czego pragnie Ojciec
A Jezus dziś wskazuje jednoznacznie. Miłujcie BOGA ze wszystkich sił i miłujcie bliźniego jak siebie samego. MIŁOWAĆ BOGA i BLIŹNIEGO. Tego tak na prawdę zabrakło. Zamiast wysłuchać dramatu ludzi, którzy stają przed decyzją życia, lepiej obarczyć ich sądem i więzieniem? Jaki sens ma wsadzenie do więzienia kobiety, czy mężczyzny którzy nie przespali wielu nocy i podjęli decyzję o przerwaniu ciąży? Który czuli się osmatnieni, pozostawieni samym sobie? Jaki sens? Rozumiem uwięzienie pedofila, bo to często człowiek który nie panuje nad sobą i wymaga pracy penitencjarnej (abstrachujać od jej jakości w Polsce) – jest to też droga ochrony potencjalnych ofiar. Rozumiem wsadzenie i odizolowanie od społeczeństwa kogoś kto kradnie, oszukuje, handluje narkotykami, czy bierze udział w organizacji przestępczej. Jest to droga izolacji, kary ale i przestrogi dla innych. Czy ma znamiona dobra i pracy penitencjarnej wsadzanie do więzienia kobiety, która przeżywa dramat przerwania ciąży, która marząc o zdrowym dziecku otrzymuje do lekarza bezduszą informację, że płod jest zdeformowany i nie dożyje porodu. Taka osoba – z takim doświadczeniem pewnie już nigdy nie zdecyduje się zajść w ciążę… Przepłącze wraz z mężem setki nocy… Będzie żyła w poczuciu winy… A nasze państwo złamie jej jeszcze życie dokładajac karę więzienia…! Czego to ma nauczyć? Czy to jest MIŁOŚĆ. Wstrząs więzienia, który ma poprowadzić do nawrócenia, przemiany życia. Nie wierzę, że dla kogokolwiek decyzja o rzeprwaniu ciąży była tak prosta jak zakup torebki w sklepie. Innymi słowy, ze była tak prosta i oczywista jak kradzież pieniedzy przez złodzieja!
Miłować Boga i bliźniego – oznacza nieraz by poszukać czegoś dalej poza faryzejską drogą zamykania ust! Poza szukaniem aprobaty Jezusa w osobie kościoła. Ustalę twarde prawo przyjdę do Jezusa się pochwalić a tak na prawdę przeleję jeszcze więcej krwi. A wszystko, jak mi się wydaje, w imię Boga!
Dajemy 500+ rodzicom wszystkich dzieci w państwie. Rozdajmey pieniądze, bo to fantastyczni wyborcy. Miliony ludzi, któych głos łatwo „kupić”. A czy takich środków nie można przenzaczyć na bycie blisko ludzi „UBOGICH” XXI WIEKU”. Na zacieranie prawdziwego ubóstwa i cierpienia ludzi, którzy zmagaja się z tragiczną decyzją życia. Na walkę tam, gdzie jest prawdziwy problem z dzietnością w narodzie! Gdzie są organizacje państwowe, kośćielne, które TOWARZYSZĄ z MIŁOŚCIĄ! Gdyby była MIŁOŚĆ, TROSKA, OPIEKA, BLISKOŚĆ, to wtedy NIE TRZEBA PRAWA. Czy tych funduszy nie można przeznaczyć na pary zamgające się z bezdzietnością. Jako człowiek biznesu znam odpowiedź – par z bezdzietnością jest podobno milion – to kilkadziesiąt razy mniej wyborców niż tych, którzy mają dzieci… Znam też odpowiedź jako człowiek kościoła. Małżeństw jest więcej, żyją w parafiach. Ci którzy cierpią sami w domach – raczej nie przyjdą po pomoc, bo zamist towarzyszenia otrzymają kolejne „dobre rady”, które tylko spotęgują cierpienie…
Sam jestem jednym z tych ubogich. 3 razy wiadomość o śmierci dziecka przed porodem. Kilakdziesiąt tysięcy złotych wydanych na leczenie. Zwodzenie. Wykorzystywanie pragnienia ojcostwa, żerowanie na uczuciach. To jest bolesna rzeczywistosć ponad miliona ludzi w Polsce! Część z nich to pewnie pary, które stają przed decyzją eutanazji eugenicznej… KTO IM TOWARZYSZY, WYSŁUCHA, ZAPŁACZE Z NIMI…?
To jest też pytanie do Kościoła. Ja zrezygnowałem ż życia wspólnot parafii. Żyję sakramentami i tyle. Bardzo brakuje mi dzielenia się wiarą. Ale funkcjonowanie we wspólnocie wiąże się dla mnie z ogromnym cierpieniem, bo zamiast towarzyszenia, powolenia mi na cierpienie i ból, słyszałem opowieści o radości macierzyństwa i problemach rodzicielskich innych członków które tylko potęgowały mój żal. Gdy podzieliłem się swoim bólem słyszałem też wszem i wobec wielkie rady – co gdzie i jak mam zrobić. Naprotechnlogia – to droga cudu – tylko nie w moim wypadku…! Adopcja – czemu jeszcze tego nie zrobiliscie…? A dlaczego ci, którzy już mają dzieci nie adoptowali koeljnych. Wszystko to powoduje, że jako facet przepłakałem nie jeden wieczór… To od chrześcijan zamiast towarzyszenia dostałem nie raz nóż w krwawiące serce rodzica po stracie dziecka…
Wierzę, że Bóg pragnie mieć wszystkich przy sobie. Chce, by wszyscy – zarówno ci którzy stoją po stronie ustawy i ci którzy protestują na ulicach przeciwko znaleźli się keidyś w Jego domu. A budząc sprzeciw, nie próbując rozzmawiać i wykorzystujać naukę Jezusa do polaryzowania społeczęństwa osiąga się wręcz przeciwny owoc! Tworzy się krucjatę XXI wieku. Zbrojną i krwawą walkę… Pytanie kto za tym stoi – bo dla mnie czuć tu swąd siarki. A PROBLEM LUDZI KTÓRYCH ON DOTYCZY NIE ZOSTAJE ROZWIĄZANY!!! Stają w centrum uwagi – ale zamiast być wysłuchani, staja się kartą przetargową…!
Nikt z nas się nie odezwie. Nie stanie na barykadach ani po jednej ani po drugiej stronie, bo musiałby sobie wypruć krwawiące serce z piersi na oczach wszystkich. To obolałe serce rodzica po stracie. Na ulicach ściera się policja z demonstrantami, a my rodzice po stracie zostajemy dalej bez rozwiazania, bez towaryzszenia, sami odizolowani od wspólnot, kościoła, nie zrozumiani… Zostawieni samym sobie – ubodzy XXI wieku…
Gdyby Kościół znalazł wreszcie coś poza sztandarem Naprotechnologii i wyszedł posłuchać UBOGICH w DZIECI MAŁŻEŃSTW XXI wieku, to podążyłby wreszcie za słowem św. Pawła:
Bracia: Wiecie, jacy dla was byliśmy, przebywając wśród was. A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana, tak że okazaliście się wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i Achai. Dzięki wam nauka Pańska stała się głośna nie tylko w Macedonii i Achai, ale wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie potrzebujemy o tym mówić. Albowiem oni sami opowiadają o nas, jakiego to przyjęcia doznaliśmy od was i jak nawróciliście się od bożków do Boga, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu i oczekiwać z niebios jego Syna, którego wskrzesił z martwych, Jezusa, naszego wybawcę od nadchodzącego gniewu. (1 Tes 1, 5c-10)
Prawa o aborcji wogóle nie trzebaby zapisywać… Dla odcięcia pacjenta od aparatury w szpitalu zbiera się konsylium sepcjalistów. Wysłuchuje się wszelkich za i przeciw. Odcięcie dziecka od pępowiny, decyzję o łyzeczkowaniu obumarłego płodu, tygodnie po informacji o poronieniu, zostawia się dwojgu rodziców… We wtorek zmarł mój syn… w środę musiałem być w pracy – czy ktokolwiek się przejął… Tak. Szef dał reprymendę, bo moja efektywnosc była zbyt niska. Nie miałem odwagi podzielić się swoim bólem z kimś takim. Bo kogo to obchodzi. Gdyby zmarło żyjace dziecko to tak. Ale jakiś płód…
Miłość zastosowana w praktyce jest taka, że nawet nie trzeba o tym mówić… Czyny głoszą Boga!
Dzięki wam nauka Pańska stała się głośna nie tylko w Macedonii i Achai, ale wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie potrzebujemy o tym mówić.
Nie słyszałem nikogo z rodziców po stracie – a znam ich kilku – który opowiedziałby mi jakiego doznał towarzyszenia i bliskości ludzi Kościoła…! Mogę sądzić, żę niewielu ejst takich ludzi. Nie znam nikogo kto powiedziałby, zę mu towarzyszono zamiast obrzucenia tysiącem rad. Czy ktoś usiadł obok i popłakał razem z nim. Pomodlił się wzbudzajać chrzest pragnienia, by to dziecko mogło spogladać w oblicze Ojca… Wręcz przeciwnie – od ludzi kośioła usłysząłem, że jestem egoistą, bo nie majac dzieci, jeszcze nie adptowałem. Po takich słowach już zawsze wolę milczeć. Sam się sobie dziwię, że napisałem ten tekst.
Bez tej fundamentalnej zmiany protesty na ulicach będą coraz bardziej krwawe. Krucjaty „za życiem” będą zbierały coraz większe armie, by ścierać się na ulicach wielkich miast. Rodzice bez dzieci będą pąłcili bykowe jako dodatek do dzisiątków tysiecy złotych na leczenie w naprotechnologi czy medycynie klasycznej. A Polska będzie rosła w „szczęście i dobrobyt”. Mówi się o milionie par! W 38 milionowym Państwie! To znaczy, że każdy z nas zna taka osobę. Tylko z własnej autopsji wiem, że tacy ludzie wolą zamilknać. Przyjąć nóż w serce „dobrej rady o adopcji”, przepłakać wieczór po takiej dobrej radzie, podnieść się o poranku z łóżka i pójśc do pracy…
Jak taka codzienność ma się do słów z księgy Wyjścia?:
Tak mówi Pan: „Nie będziesz gnębił ani uciskał przybysza, bo wy sami byliście przybyszami w ziemi egipskiej. Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy ani sieroty. Jeślibyś ich skrzywdził i poskarżą Mi się, usłyszę ich skargę, rozpali się gniew mój, i wygubię was mieczem; i żony wasze będą wdowami, a dzieci wasze sierotami. Jeśli pożyczysz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok ciebie, to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie każesz mu płacić odsetek. Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać przed zachodem słońca, bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu. I jeśliby się on żalił przede Mną, usłyszę go, bo jestem litościwy”. (Wj 22, 20-26)
Jedyną nadzieję widzę w Ojcu Świętym – papieżu Franciszku. On podąża za głosem Ojca – tak jak uczuły go ćwiczenia ignacjańskie przez lata – rozgląda się za ubogimi i mądrą pomocą dla nich. Spogląda na pary żyjące razem po rozwodzie, na homoseksualistów, na ubogich XXI wieku. Nie odrzuca i nie odtrąca. W imię Ojca – pragnie wszystkich przyciagnać do Jezusa. Nie ma rozwiązania. Po ludzku nie ma rozwiązania! Ale Bogu świat nie wymknął się spod kontroli. BÓG MA ROZWIĄZANIE. Trzeba tylko przyprowadzić tych ludzi do Boga. Towarzyszyć im. Modlić się z nimi i za nich. Na tym polega chrześcijaństwo. Nie na ustalaniu prawa i wtrącnaiu cierpiących ludzi do więzienia. Nie na ścieraniu się w imię Boga na ulicach…
Panie błogosław cierpiącym i ubogim XXI wieku. Parom, małżeństwom, które przeżywają tragedię w obszarze swojego macierzyństwa. Daj im KOCHAJACYCH CHRZEŚCIJAN w pobliżu. Obdarz osobami, które będą towarzyszyły i słuchały. Ludźmi, którzy zaprowadzą te małżeństwa do Ciebie. Zamilkną, gdy będą im się cisnęły na usta „złote rady”. Zapłaczą, we współczuciu. Będą trwali w milczeniu obok…
Daj Cyrenejczyków, którzy milcząco pomogą zrobić parę kroków na drodze krzyża. Daj Weroniki, które przyjdą i obetrą twarz z łez…