Tagi
grzech, oczekiwanie, relacja, spotkanie, świadectwo, wytrwalość
Słowo na Wtorek 19 Listopada 2019
Jezus wchodzi do Jerycha. Na dno. Poszukuje tam grzesznika, by potem z Jerycha iść na górę. Wspinać się do Jerozolimy a tam wspiąć się na wzgórze Kalwarii. Jezus przechadza się przez miasto – poszukuje człowieka. Pragnie spotkania z Zachuszem. Chce jego nawrócenia i przemiany.
Zacheusz pociągany pragnieniem wnętrza poszukuje także spotkania z Jezusem. Pragnie Go spotkać z czystej ciekawości. Zacheusz podejmuje niezwykły wysiłek aby spotkać Jezusa. Wspina się na drzewo. Człowiek bogaty, zwierzchnik, przełożony celników włazi na drzewo jak kilkunastoletnie dziecko…
Jezus podchodzi na to miejsce. Po to tu przyszedł. Spogląda w górę. Odkrywa przed całym tłumem to, że Zacheusz siedzi na drzewie. Spogląda i wprasza się na ucztę do Zacheusza. Zejdź prędko, bo dziś MUSZĘ SIĘ zatrzymać w Twoim domu. Postawa człowieka który pragnie spotkać się z Jezusem rozbraja Syna Bożego. On teraz już musi się zatrzymać w domu Zacheusza.
Zacheusz schodzi i z ogromną radością przyjmuje Jezusa w swym domu. Ludzie szemrają. Oczerniają, obmawiają. A Zacheusz nic sobie z tego nie robi. Podejmuje drogę nawrócenia. Zmienia życie. Zacheusz nie był aż tak złym człowiekiem za którego go uważano. Połowę majątku rozdaje ubogim. I z tej połowy jest jeszcze w stanie poczwórnie zadośćuczynić tym, których skrzywdził. Nawet gdyby rozdał w ten sposób cały swój majątek, oznaczałoby to, że tylko 1/8 pieniędzy które posiada może pochodzić z nieuczciwych i krzywdzących działań.
Jezus przyszedł szukać to, co zginęło. Tych, którzy się zagubili. Zeszli w doliny Jerycha. Przyszedł po nich by ich zabrać do Jeruzalem. Tak ja niedługo zejdzie w otchłań po praojca Adama.
Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to, szemrali: „Do grzesznika poszedł w gościnę”. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”. (Łk 19,1-10)
Odwrotną sytuację pokazuje pierwsze czytanie. Pokazuje człowieka który jest kuszony w przeciwną stronę. Trwa w dobrym. Jednak zły duch próbuje go zwieść, by ten udawał. By grał. By okazał się dwulicowy i nieszczery. Eleazar wybiera jednak życie w prawdzie do końca. Jasne i konkretne świadectwo. Bez ułudy, dwulicowości, oszukiwania:
W czasie prześladowań Izraela przez króla Antiocha Eleazar, jeden z pierwszych uczonych w Piśmie, mąż już w podeszłym wieku, szlachetnego oblicza, był zmuszony do otwarcia ust i jedzenia wieprzowiny. On jednak wybierając raczej chwalebną śmierć aniżeli godne pogardy życie, dobrowolnie szedł na miejsce kaźni, a wypluł mięso, jak powinni postąpić ci, którzy mają odwagę odrzucić to, czego nie wolno jeść nawet przez miłość do życia. Ci, którzy byli wyznaczeni do tej bezbożnej ofiarnej uczty, ze względu na bardzo dawną znajomość z tym mężem wzięli go na osobne miejsce i prosili, aby zjadł przyniesione przez nich i przygotowane mięso, które wolno mu jeść. Niech udaje tylko, że je to, co jest nakazane przez króla, mianowicie mięso z ofiar. Tak postępując uniknie śmierci, a ze względu na dawną z nimi przyjaźń skorzysta z miłosierdzia. On jednak powziął szlachetne postanowienie, godne jego wieku, powagi jego starości, okrytych zasługą siwych włosów i postępowania doskonałego od dzieciństwa, przede wszystkim zaś świętego i od Boga pochodzącego prawodawstwa. Dał im jasną odpowiedź mówiąc, aby go zaraz posłali do Hadesu. „Udawanie bowiem nie przystoi naszemu wiekowi. Wielu młodych byłoby przekonanych, że Eleazar, który ma już dziewięćdziesiąt lat, przyjął pogańskie obyczaje. Oni to przez moje udawanie, i to dla ocalenia maleńkiej resztki życia, przeze mnie byliby wprowadzeni w błąd, ja zaś hańbą i wstydem okryłbym swoją starość. Jeżeli bowiem teraz uniknę ludzkiej kary, to z rąk Wszechmocnego ani żywy, ani umarły nie ucieknę. Dlatego jeżeli mężnie teraz zakończę życie, okażę się godny swojej starości, młodym zaś pozostawię piękny przykład ochotnej i wspaniałomyślnej śmierci za godne czci i święte prawa”. To powiedziawszy, natychmiast wszedł na miejsce kaźni. Ci, którzy go przyprowadzili, na skutek wypowiedzianych przez niego słów zamienili miłosierdzie na surowość. Sądzili bowiem, że one były szaleństwem. Mając już pod ciosami umrzeć, westchnął i powiedział: „Bogu, który ma świętą wiedzę, jest jawne to, że mogłem uniknąć śmierci. Jako biczowany ponoszę wprawdzie boleści na ciele, dusza jednak cierpi to z radością, gdy Jego się boję”. W ten sposób więc zakończył życie, a swoją śmiercią pozostawił nie tylko dla młodzieży, lecz także dla większości narodu przykład szlachetnego usposobienia i pomnik cnoty. (2 Mch 6,18-31)
Panie przynieś mi przejrzystą postawę życia. Bycie szczerym w tym co robię. Podążanie za głosem ducha – dobrego ducha. Czy w grzechu, czy też w łasce uświęcającej, nie daj mi być aktorem. Udawać czegoś, ale szczerze Ciebie poszukiwać. Pragnąć spotkania z Tobą.