FUNDAMENT
Człowiek – kim jest? Jaki jest sens człowieczeństwa?
„Człowiek to jedyna istota, która nie chce być tym, czym jest” (A. Camus)
Mimo, że serce woła do tego, by być odpowiedzią dla Boga, by kochać, to człowiek robi wiele, by idowodnić, że to nie jest prawda. Że jest inaczej. Wchodzi w nałogi, agresję, zanurza się w bezsens i depresję. Tymczasem w człowieku jest gdzieś bardzo głęboko tęsknota do tego co niewidzialne, do rzeczywistości bezgranicznej.
Cłowiek ma zakorzeniony ciagły rozwój: ROSNĄĆ, OSIĄGAĆ WIĘCEJ, ROZWIJAĆ SIĘ, NIE BYĆ TYM, CZYM SIĘ TERAZ JEST… To swoista dynamika osoby ludzkiej. Cięgła droga, ciagły rozwój. Człowiek ciągle się staje, jest stwarzany na nowo. Jest inny, nowy, inny od tego jaki był chwilę temu. Bogatszy o nowe doświadczenie.
Bóg dał człowiekowi wolność i do niczego nie zmusza, bo inaczej nie było by miłości i istoty sensu człowieka. Bóg stworzył człowieka jako swoistą możliwość. Możliwość podjęcia dialogu, wejsćia w relację oblubieńczą z Bogiem. Dając człowiekowi wolność pozwala mu wybierać. Istota ludzka ma zawsze możliwosć pójścia ku Bogu albo od Boga. Bóg nigdy nie zmusza, ale subtelnie woła, na tyle, by nie naruszyć przestrzeni wolnosći człowieka, by nie zabrać człowiekowi wolności wyboru.
Człowiek ciagle szuka nowego – nowych doświadczeń, wiedzy, umiejętności…
„Szczęście polega na przechodzeniu do trudności wyższego rzędu” (F. Koneczny)
Szczęści człowieka to niejako produkt uboczny. Nie da się do niego dojść wprost. Walcząc tylko o szczęście samo w sobie. Szczęście pojawia się przy osiąganiu innych celó – jakby produkt uboczny.
„Ten jest szczęśliwy kto kocha a nie ten, który za wszelka cenę chce być kochanym.” (S. WIlkanowicz)
Osoby żyjace dla innych są bardziej szczęśliwe od tych, które żyją tylko dla siebie, bo kto daje zdobywa wielokroć więcej. Kto tylko pilnuje swego powoli traci swój skarb, który wietrzeje, marnieje, rozpada się.
Człowiek od najmłodszych lat rozwija się poprzez relację do innych przez społeczeństwo, wspólnotę rodziny. Daje innym i bierze.
Człowiek to pielgrzym przez całe życie.
Ojciec przychodzi po życie i zdrowie dla Córki. Poddaje wątpliwośc swoją reputację. Przychodzi do uzdrowiciela o którym różnie się mówi. Czeka cierpliwie gdy Jezus rozmawia z kobietą uzdrowioną z krwotoku. Pokonuje trudności. Idzie. Jest w drodze. Ofiarowuje siebie. Wierzy Jezusowi. Na koniec jako skutek uboczny przychodzi niewysłowione szczęście:
Gdy Jezus mówił, pewien zwierzchnik synagogi przyszedł do Niego i oddając pokłon, prosił: „Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i włóż na nią rękę, a żyć będzie”. Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim. Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. Bo sobie mówiła: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Jezus obrócił się i widząc ją, rzekł: „Ufaj córko; twoja wiara cię ocaliła”. I od tej chwili kobieta była zdrowa. Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, rzekł: „Usuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi”. A oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy. (Mt 9,18-26)
Panie daj mi Twego Ducha, bym się nie zatrzymywał. Bym szedł przed siebie. Ciagle przed siebie. Kroczył ku mecie. Nie wpadał w lenistwo czy stagnację. Pomóż mi odkrywać moją drogę pielgrzymiego szlaku – szlaku przez życie.