Uczony pyta Jezusa – jak żyć, by być świętym człowiekiem. Jak przeżyć to życie właściwie i dojść do Nieba. Co uczynić, by być szczęśliwy.
Jezus odpowiada – SŁUCHAJ SŁOWA. Odpowiada pytaniem – CO MÓWI DO CIEBIE SŁOWO BOŻE! Ot tyle…
Cały problem polega na tym, że nie uczy się w Kościele słuchania Słowa. Dopiero we wspólnotach. Zachęca się by od czasu do czasu odkurzyć Biblię… Niewiele jest jednak miejsc gdzie uczy się katolików jak prowadzić medytację Słowa. Jak się nad Słowem pochylić. Ja z nim pracować, jak SŁUCHAĆ Słowa! Skoro ludzie nie wiedzą jak wejść w głębię to ślizgają się po powierzchni. Jeśli im nikt nie powiedział, to jak mają usłyszeć. Jak nie słyszą Słowa, to jak mają być szczęśliwi i uśmiechnięci. Jak nie emanuje z nich radość i miłość, to jak mają pociągać innych…?
Jezus też pokazuje, jak z prawdziwego wsłuchania w głos Boga płynie konkretny czyn. Są ludzie obcujący na co dzień – technicznie – ze Słowem Bożym. Kapłan, Lewita – i nie usłyszeli tego Słowa – bo ich czyny tego nie potwierdziły. Jest Samarytanin, który wsłuchuje się w Słowo w sercu – bo tylko taką ma możliwość – i działa z Miłością. Można być światowej klasy Biblistą, księdzem z tytułem profesora i NIE USŁYSZEĆ SŁOWA. I można być mającym kłopoty człowiekiem który ledwie składa zdania i zna kilka przypowieści – ale je Stosuje w życiu – człowiekiem który USŁYSZAŁ SŁOWO! Na tym polega fenomen i paradoks wiary i Słowa Bożego.
Modlitwa „Ojcze nasz” – fragment Biblii, który zna każdy chrześcijanin. Modlitwa, która posługują się kilkuletnie dzieci, starcy. Którą modli się prosty człowiek jak i wielki mistyk. Siedem prostych próśb, które można kontemplować całe życie… Taka jest moc Słowa. Słowa które dobrze usłyszane wiedzie do konkretnych postaw i czynów.
(Łk 10, 25-37)
Powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Jezusa na próbę, zapytał: „Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus mu odpowiedział: „Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?” On rzekł: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego”. Jezus rzekł do niego: „Dobrze odpowiedziałeś. To czyń, a będziesz żył”. Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: „A kto jest moim bliźnim?” Jezus, nawiązując do tego, rzekł: „Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, wędrując, przyszedł również na to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: „Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”. Kto z tych trzech okazał się według ciebie bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?” On odpowiedział: „Ten, który mu okazał miłosierdzie”. Jezus mu rzekł: „Idź i ty czyń podobnie!”
Usłysz Słowo – idź i czyń podobnie!
Weź Mamo i przyjmij całą wolność moją, wolę moją, pamięć i rozum. Weź wszystko to co mam i posiadam. Z ręki Boga to wszystko pochodzi i Jemu to pragnę oddać jako wyraz mojej Miłości. Ty Mamo, która znasz wole Ojca, rozporządzaj tym wszystkim. Przygotuj ten dar jako miłą Bogu ofiarę na ołtarz w Niebie.
Przynieś mi tylko – o Pośredniczko – Miłość i Łaskę, a one w zupełności mi wystarczą.