Tagi

, , , , , , , , , , , , , , ,

Dzisiejsza Ewangelia pełna jest napięcia.

Jest napięcie między kananejczykami a żydami. Napięcie przepojone nienawiścią.

Jest napięcie w tym, że zdesperowana matka opuszcza Tyr i Sydon i wchodzi w świat przeciwnika by szukać tam Jezusa i pomocy.

Jest też jakaś gra tej kobiety. Próba przekupienia Boga emocjami. Napięciem dramatycznych słów, ale też podlizywania się Jezusowi – „Jezusie, Synu Dawida…!?”. Gdyby wypowiedział to któryś z Apostołów – ale nie Ona. To jakaś próba „wejscia pod włos” Jeusowi. Zaczepienia Go. Wołanie z daleka. Tak mocna gra, że aż dwunastu Apostołów – twardych facetów – ma dość tej kobiety i idą do Jezusa – „ucisz ją”

Jezus nie chce gry. Nie chce aktorstwa. Nie chce popisywania się  – nawet duchowego!

Jezus chce przekroczenia tych granic i stanięcia w pokorze i autentyczności przed Nim. Gdy człowiek gra swoja sztukę aktorską ON MILCZY. Jakby nie zauważał. Jakby nas olał! Ale to jest jego pedagogika Miłości. Wychowywanie nas. Pokazanie, by pójśc o jeden krok dalej. Poza wyobrażenia, gierki. By wejsć w PRAWDĘ O SOBIE.

Dopiero gdy kobieta przychodzi, gdy te emocje się wypaliły i zdała sobie sprawę z tego, że to nie zadziała. Dopiero wtedy przekracza niesamowitą granicę swego serca i pokory. Przychodzi przed samego Jezusa. Tego, który przed momentem podkreślił mur wrogości miedzy izraelem a poganami. Przychodzi już bez krzyku. Już nie używa okrągłych słów o Synyu Dawida, ale n serio przy tych wszystkich ludzich pada przed Nim. Wypowiada prawdziwe pragnienei serca:

Już nie daję rady z opętaną córką! Dopomóż MI! POMÓŻ MNIE – bo to JA POTRZEBUJĘ POMOCY!!!

Jezus znów podkreśla granicę – mur między poganami i izraelem.

Kobieta jednak tym razem pokazuje swe wnętrze. Nie obchodzi mnie to. Ja przychodzę do Ciebie, Jezu. Ty masz moc od Ojca – wystarczy mi okruch Twej łaski. POKORA. ZAEZNOŚĆ. UBÓSTWO. Ona wchodzi w swój krzyż i Golgotę. Pokazuje swe cierpienie. To, że potrzeba jej choć odrobiny troski, litości. Że ten okruch wystarczy.

Taka postawa sprawia, że Bóg jest bezbronny. Rozbraja GO. On doprowadził serce do wiary – swym milczeniem i pozornym ignorowaniem ludzkiego wołania. Oczyścił intencje i otworzył serce na łaskę, której od początku chciał udzielić. Ale dotychczas prośba człowieka była zawoalowana grą i była nieszczera.

Jezus na wołanie serca stajacego w prawdzie odpowiada z ogromem łask:

„O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!”

Jezus podążył w okolice Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych stron, wołała: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko nękana przez złego ducha”. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami”. Lecz On odpowiedział: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”. A ona przyszła, padła Mu do nóg i prosiła: „Panie, dopomóż mi”. On jednak odparł: „Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom”. A ona odrzekła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu ich panów”. Wtedy Jezus jej odpowiedział: „O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!” Od tej chwili jej córka była zdrowa. (Mt 15, 21-28)

Jezu cichy i milczący. Jezu przehodzący obok mnie krzyczącego, grajacego przed ludżmi. Jezu, który wydajesz się być nieczuły na moje łzy. Boski pedagogu, który uczysz mnie stawania w prawdzie – POMÓŻ MI! Wołam do ciebie z cichej izdebki mojego serca. Z totoalnej osobności. Już bez gry i ludzi wokół. Z głębiny mojego umęczonego serca. Przemień moje serce i uczyń je prawdziwym i szczerym przed Tobą.

Jezu cichy i serca pokornego, uczyń serce moje na wzór serca Twego.