On szuka serca krawaiącego, obciążonego jarzmem i ciężarem ponad siły. Serca, kóremu już brak sił. Człowieka niosącego ciężki krzyż – przez tygodnie, miesiące a możę i lata. Kogo odnajduje Jego wzrok – kobietę, która cierpi już od osiemnastu lat…
Ja cierpię od wielu lat. Sercem krwawiącym. Sercem ojca po śmierci trójki dzeici…
Jezus znajduje i przywołuje. On zna już drogę krzyża. Przeżywa ją w nocy. On niesie każde ceirpienie w głębi serca. On zna ciepienie przygniecenia, rąk skutych łańcuchami, ubezwłasnowolnionych gwoździami wbitymi w krzyżu. On zna ból serca krwawiącego, bo On dał sobie przebić to serce dla mnie. On zna ból trcenia sił i powolnego gaśnięcia, duszenia się codziennością, która nie pozwala zaczerpnąć pełną piersią… On wszystko to przeżywa i doświadcza tego w swych wieczornych rozmowach z Ojcem. Wiemy, że już dużo wcześniej zna szczegóły tej drogi i ją przeżywa – najpełniej objawia się ta wiedza w tajemnicy wołania do Ojca w Ogrójcu…
Jakże On, który KOCHA nie poszukałby tego nasłabszego. Tego najmniejszego. Upokorzonego. Zepchniętego na margines. Krwawiącego. Wypalonego do cna…
On wie, że tylko takie serce jest pojemne na przychodzącą Miłość. Tylko serce oczyszczone w ogniu cierpienia i wypełnione pokorą. Maleńkie serce. Dziecięce serce…
Miarą pojemnosci serca na miłość jest miara pojemności serca na cierpienie..!!!
Gdy Jezus nawiedza takie serce to wypełnia je taką mocą swej boskiej obecności że ta osoba się prostuje i wielbi Boga! Natychmiast. Bez zwlekania. Łaska uzdrowienia jest jak grom, jak potężna dawka energii. Wypełnia i promieniuje od środka…
Ale i tak są wokół oburzeni… Ludzie kościoła – jak w Ewangelii, czy też ludzie ulicy albo i rządu jak dziś w Polsce. A gdzie oni wszyscy byli, gdy było trzeba przyjść i opatrzyć krwawą ranę serca. Nikogo nie było prócz Pana. NIKOGO. Nikt nie usiadł obok i nie zapłakał we współczuciu. Nikt nie wysłuchał. Nikt nie pokazał tak jak Pan – że przecierpiał podobną mękę… Myślę, że zarówno ta kobieta w Ewangelii, jak i rodzice dzieci o których toczy się dziś bój między rządem, kościołem i ulicą, zarówno ona jak i ci rodzice pozostaną samotni tak jak byli samotni dotychczas. NIKT NIE PRZYSZEDŁ TOWARZYSZYĆ I NIKT NIE PRZYJDZIE!!! Tylko Jezus zobaczył i nadal będzie takich ludzi szukał. Potrafi współcierpieć. Potrafi zobaczyć ogrom cierpienia w tej schylonej, wpatrzonej w ziemię, upokorzonej, połamanej osobie.
Tam gdzie jest Miłość nie potrzeba żadnch praw. Ani zakazów ani nakazów. Bez bliskosci, czułości, miłości można doprowadzić do wojny, gdzie kartą przetargową są ci, których nikt nie chce słuchać. Zamiast słuchać, to zarówno jedna, jak i druga strona wpycha w ich usta swoje „uzasadnienia” i „prawdy”. Zarówno z jdnej jak i z drugiej strony płyną ostre słowa – jakoby w imię tych połamanych ludzi… A czy ktoś ich zapytał czego tak na prawdę im brakuje… Czy ktoś przyniósł choć chustę Weroniki by otrzeć łzy z policzków po okrutnej i zimnej wiadomości lekarza?
Nikt nie podjął dialogu – dia-logos – posłuchania. Nie przyjął Słowa (logos) od drugiej strony (dia).
Czy w sercach rządzących, kościoła, protestujacych na ulicach pojawi się choć cień wstydu..? Czy choć jedno serce rodzica po stracie zostanie w tych dniach pocieszone? Czy choć jedna matka nosząca w łonie chore dziecko otrzyma wsparcie i jej twarz rozpromieni się uśmiechem? Nie musi być cały lud i rzesza jak w Ewangelii – chociaż jedna!
Bo wiem, że każdą taką osobę zauważa Jezus. I każdą taką osobę przywołuje! Ale wielu potrzebuje towarzysza. Kogoś kto ujmie pod ramię i zaprowadzi do Pana. Bez przymusu, czy ciągniecia siłą nakazu czy zakazu. Kogoś kto serdecznie obejmie, przytuli i powie: „Chodź, On Cię woła! Jego serce krwawi tak jak Twoje! Ja może ciebie nie zrozumiem – ale On tak! On Cierpi tak jak ty”
Jezus nauczał w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: „Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy”. Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga. Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: „Jest sześć dni, w które należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu”. Pan mu odpowiedział: „Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?” Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego. (Łk 13,10-17)
Tylko w Jego Słowie i wezwaniu jest ukojenie i prawda o ludzkim cierpieniu:
Słowo Twoje, Panie, jest prawdą, uświęć nas w prawdzie. (J 17,17ba)
Żadne prawa nie zastąpią relacji. Żadne ustawy nie zastąpią bliskości. A jednak człowiek XXI wieku zatoczył koło i wrócił do czasów Jezusa. Tworzy setki reguł, ksiąg prawa, zasad, procesów, instrukcji… A relacja zamarza. Staje się surowa jak beton. Lodowata jak litery prawa wykute w zamarzniętym granicie. Ulica protestuje, płonie gniewem. Pięści są podnoszone przeciw drugim. Toczy się dyskusja o zdania i słowa. A Miłość i Przebaczenie … ?
SŁOWO JEST PRAWDĄ! TYLKO SŁOWO BOGA JEST PRAWDĄ!!! Nie słowo rządu, hierarchów czy ulicy. Samym źródłem i samą prawdą jest SŁOWO BOGA…
Bracia: Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie nawzajem, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie. Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i w darze na wdzięczną wonność Bogu. O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani o tym co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. Raczej winno być wdzięczne usposobienie. O tym bowiem bądźcie przekonani, że żaden rozpustnik ani nieczysty, ani chciwiec – to jest bałwochwalca – nie ma dziedzictwa w królestwie Chrystusa i Boga. Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowami, bo przez te grzechy nadchodzi gniew Boży na buntowników. Nie miejcie więc z nimi nic wspólnego. Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości. (Ef 4,32-5,8)
Panie daj kościołowi, rządzącym i walczącym na ukicach dar spojrzenia Twoimi oczyma. Daj im dar dostrzeżenia pochylonych, przykutych do ziemi rodziców po stracie. Ludzi milczących ze wzrokiem spuszczonym. Złamanych doświadczeniem cierpinia i wypalonych. Daj im zobaczyć, że cierpienie nie domaga się ustaw czy rozruchów na ulicach. Ciepienie tak bardzo pragnie towarzyszenia. Ty Panie byłeś tak samotny na drodze krzyża. Tylko prawdziwie kochajace serca potrafiły Ci towarzyszyć. Serce Matki, Weroniki, Jana, Kobiet pod krzyżem. Nawet serce przymuszonego Szymona. Nawet serce psychologa, lekarza, kogoś kogo przymuszono do posługiwania jest cenniejsze niż zimne i obojętne serca przechodzące obok…
Daj światu łaskę patrzenia Twoimi oczyma… Dostrzeżenia tej najsłabszej istoty i podźwignięcia jej… Dostrzeżenia cierpiącej matki, ojca i złamanego cierpieniem dziecka w łonie tej matki. Nikt nie chce śmierci dziecka. Rodzice są ostatnimi którzy chcą uśmiercić dziecko. Ale nie można im odmówić prawa do poszukiwania odpowiedzi o granice etyki. Kto jednak im pomoże, wysłucha, pokaże różne opcje… Serca pełne żalu i emocji są podatne na głos złego, na bunt przeciw Bogu i na grzech. Tym bardziej serca pozostawione samym sobie. Z jarzmem srogiego prawa karnego na ramionach…
TYLKO W SŁOWIE BOGA JEST PRAWDA!!!