Zdarzyła się kiedyś taka przedziwna sytuacja, że zrezygnowany, smutny Papież siedział razem z sześcioma biskupami w swoim domu. Smutek i zaduma wziął się stąd, że wszyscy oni stracili kogoś niezwykle bliskiego. Przez kilka dni siedzieli i żyli przeszłością – wspominali ostatnie lata spędzone z utraconą osobą.
Tego dnia – jak to miewają mężczyźni – kompletnie już zamilknęli. Siedzieli bez słowa przy stole. Za oknem zapadał już wieczór.
W końcu w pewnej chwili Papież wstał od stołu. Oczy biskupów z wolna zwróciły się w Jego stronę.
A ten mówi – „Co tak będę siedział. Idę coś złowić”.